czwartek, 24 grudnia 2009

Jak kultura może wpłynąć na ograniczenie plonów.


Niektórzy ludzie uważają to za rarytas, a Ty?

Dzisiejszy wpis jest konsekwencją świątecznej rozmowy z moją narzeczoną...

Kilka tygodni temu na jednym z forów internetowych zamieściłem wpis o wegetarianizmie. Wkleję tutaj nieco poprawiony fragment tego wpisu:

"Oczywiście we współczesnym modelu rolnictwa jedzenie mięsa jest "niewydajne". Zwłaszcza jeśli karmi się krowy zbożem a nie trawą. Pod tym względem wegetarianie są pożyteczni. Jeśli więcej ludzi jadłoby mięso, to popyt na zboże (i soje) byłby większy, więc nasze smaczne mięcho byłoby droższe:)

Wegetarianizm(jeśli miałby mieć pobudki etyczne) i miałby być zastosowany do całości populacji jest...bardzo niewydajnym systemem lub hipokryzją.

Wegetarianie jedzą mleko - krowa musi się mniej więcej raz do roku ocielić, żeby dawała mleko. Mniej więcej połowa jej dzieci to byczki. Jak wiadomo byk mleka nie daje:)
Do utrzymania krowy potrzeba około 1 ha pastwiska (zakładamy, że chcemy dbać o zwierzęta i nie karmić je nienaturalnym pokarmem jakim dla krowy jest zboże).
Po 11 latach mamy 6 krów(jedna matka+5dzieci - jałówek) i 5 byków. Do których utrzymania potrzebujemy 11 ha pastwiska. To wszystko po to by doić 1 krowę! Jak łatwo zauważyć nie jest to system zrównoważony.
Podobnie jest z kurczakami a raczej jajami (z tym, że młode kogutki są od razu zabijane - nie opłaca się kurczaków odmian "jajecznych" tuczyć.)


Bill Mollison - twórca pojęcia permakultura projektował raz system permakulturowy wyznawcom Hare Kryszna. Oni są wegetarianami pijącymi mleko. Chcieli hodować swoje krowy do produkcji mleka, ale nie mogą jeść ich mięsa. Mollison powiedział, to sprzedajcie krowy do rzeźni - wtedy ich nie zabijecie i jeszcze na tym zarobicie.
Nie, nie można czerpać korzyści z cierpienia zwierząt, a tym bardziej z ich zabijania. Powiedział, że w takim razie nie może im pomóc, bo z tej sytuacji nie ma rozsądnego rozwiązania, bo (tutaj przedstawił te obliczenia o krowach, które napisałem powyżej)

Krysznowcy jednak znaleźli rozwiązanie. Nie było ono rozsądne, ale rozwiązanie znaleźli:

Wieczorem, "zbędne" byczki i krowy wypuszczali poza ogrodzenie. Tam po prostu znikały. Tylko krew i kości zostawały zawsze. Gdy wie się, że akcja toczy się w Indiach, a osada o której mowa znajdowała się na terenie gdzie występują tygrysy chyba nikt nie ma wątpliwości, co działo się z tymi niechcianymi zwierzętami.

Los je spotkał dokładnie ten sam jeśli skończyłyby jako kotlet czy tatar:) na ludzkim talerzu. Przy okazji wiele głodnych ludzi (w Indiach ludzie nadal umierają z głodu) mogłoby się najeść.

Podsumowując wegetarianie i mięsożercy są sobie potrzebni i wspierają się nawzajem:) Dokładnie jak w naturalnych, zdrowych ekosystemach:)"

Czy zatem uprzedzenia sprawiające, że plony z ha są mniejsze niż potencjalnie możliwe dotyczą tylko "nierozsądnych" wyznawców Hare Kryszna?

Nie.
To dotyczy również nas "normalnych" Polaków. Ogromna większość Polaków mających dostęp do ogrodów, pól, lasów, działek, stawów nie wykorzystuje z powodów kulturowych ich pełnego potencjału. Kto z nas zjada psy, konie, ślimaki, czy żaby?

Wszystkie ww stworzenia są przez niektóre nacje zjadane, niektóre są nawet uznawane za przysmak (raz w Grecji widziałem tackę pół kilogramową winniczków w cenie 8 albo 20 euro). Nie wykorzystanie poszczególny plonów może nawet sprawić, że spadnie wydajność innych plonów. Proszę w tym momencie pomyśleć o ślimakach w grządce sałaty. Przeciętny człowiek pomyśli "o cholera, muszę coś z nimi zrobić (czymś opryskać lub wyzbierać ręcznie), znowu czeka mnie niewdzięczna robota w ogródku". Francuz pomyśli(tak, używam stereotypu:): " świetnie będzie dziś na obiad sałatka i smażone ślimaki, muszę lecieć po jakieś dobre wino z tej okazji".

Nie wykorzystując niektórych plonów sprawiamy, że kilka nisz ekologicznych jest nie zapełnionych, co jest przyczyną dodatkowej, nieproduktywnej pracy (np. ochrona warzywniaka przed ślimakami).

W telewizji swego czasu słyszałem o bezdomnym człowieku, który zabijał psy i je zjadał. Ludzie z jakiejś organizacji chroniącej prawa zwierząt zgłosili na policję informacje o popełnieniu przestępstwa czy wykroczenia. Pan ten został skazany (kara chyba w zawiasach). Jakoś nie jestem w stanie potępić tego człowieka, a Ty?

Zdjęcie dzięki uprzejmości Wikipedii.

Co o tym myślisz, może też znasz też jakiś dobry przepis na ślimaki? Zjadłbyś psa, konia, żabę, świerszcza? Jeśli nie, to dlaczego?


Życzę wszystkim smacznego karpia:) wesołych świat Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnym gronie i szczęśliwego nowego roku.

12 komentarzy:

  1. Oprócz kota i psa zjadł bym całą resztę. Populacja psów i kotów jest przez ludzi kontrolowana więc niema tutaj chyba problemu.

    Pozdrawiam Piotr

    OdpowiedzUsuń
  2. To, że populacja psów i kotów jest przez ludzi kontrolowana nie znaczy, że jest wykorzystywana jako źródło jedzenia, czy coś produktywnego. Populacje ślimaków w większości ogrodów również są kontrolowane, jednak nie są zjadane. Analogicznie populacja krów w przypadku wielbicieli Hare Kryszna była kontrolowana, jednak nie była produktywnie wykorzystywana.

    Oczywiście nie potępiam, że nie jesz psów i kotów:) Można wiedzieć dlaczego byś ich nie jadł? Sam prawdopodobnie miałbym problemy z ich zjedzeniem. Po prostu stwierdzam fakt, z którym się należy liczyć w procesie projektowania.

    Przyznam się, że raz próbowałem upiec ślimaki. Były niesamowicie śmierdzące i nie podobała mi się ich "konsystencja". W czerwcu jadę do Prowansji na ślub znajomych. Może tam się przekonam?

    Również pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście przez względy kulturowe.


    Piotr

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym zjadl wszystko, pod warunkiem ze byloby dobrze przyrzadzone i nieszkodliwe. Co za roznica, pies, kot, krowa czy slimak.

    Slimaki jadlem, kupilem mrozone z sosem czosnkowym (po burgundzku czy jakos tak ;) ), konsystencja troche jak grzyby. Nie byly zle, ale jakis rarytas to tez raczej nie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też mam mało ograniczeń kulinarnych. Ślimaki, które ja przyrządzałem były zebrane przez mnie własnoręcznie:) Chciałem wykorzystać te zupełnie nie wykorzystane zasoby, które mam pod nosem. Niestety sztuka kulinarna mnie pokonała. Następnym razem zamiast je przegłodzić tydzień (trzeba tak zrobić, gdyż mogą mieć w jelitach rośliny potencjalnie trujące dla człowieka) wrzucę im świeże ziele tymianku (gdzieś o tym wyczytałem).

    OdpowiedzUsuń
  6. Na ślimaki proszę uważać bo przenoszą pasożyty (motylica wątrobowa).

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za ostrzeżenie - nie miałem pojęcia. Czy gotowanie/smażenie nie niszczy tego paskudztwa?

    OdpowiedzUsuń
  8. Wg. Wikipedii to błotniarka moczarowa (nic nie piszą o winniczku) jest żywicielem pośrednim. No ale strzeżonego Pan Bóg strzeże... Zwłaszcza, że Wiki nie zawsze jest najbardziej wiarygodnym źródłem informacji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam
    Motylica wątrobowa jest przenoszona tylko przez błotniarkę moczarową ;). Występuje ona na podmokłych/wilgotnych pastwiskach i łąkach, a tam chyba nie masz zamiaru się wypasać :).
    Na "suchym" terenie za to jest motyliczka wątrobowa [bardzo podobny pasożyt, ale moim zdaniem wygląda ładniej ;)], na szczęście z jej strony nie ma ryzyka, bo przenoszą ją mrówki.

    Pozdrawiam
    Hania [studentka zootechniki]

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za informacje. Moje ślimaki zbierałem z okolicznego terenu (zdziczałego parku, łąki i bagienka właśnie.) To na pewno były tylko winniczki.

    Wczoraj w mojej głowie powstała teoria, dlaczego moje ślimaki były śmierdzące i niejadalne:
    Niektóre z ślimaków podczas głodzenia mogły zdechnąć. Jeśli by stało się w 2 dniu, to potem przez 5 następnych mogły się rozkładać... Następnym razem sprawdzę dokładnie i w trakcie ich mycia będę tylko te żywe... przetwarzał (nie chciałem napisać, że będę je gotował żywcem :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W tym roku też próbowałem winniczków.
    PRzepis:
    http://www.mojegotowanie.pl/przepisy/przekaski/winniczki_z_czosnkiem

    Posiłek pracochłonny, a smak i ilość oprzymanego pożywienia średnia. Jako przystawka może być.

    Psa, kota, konia bym zjadł, ale jedynie w ekstrymalnej sytuacji.


    Co do wegetarian: nie podzielam ich poglądów od strony technicznej jak i ideałowych. Technichną stronę opisałeś powyżej. Ideały... Szkoda mi zwierzą, które są traktowane jak surowiec, a nie jak coś co żyje. Najlepszym rozwiązaniem było by żywienie się zwierzętami z własnej chodowli jednak nie zawsze mamy do tego warunki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja to bym zjadł wszystko jakbym musiał: konia, psa, kota itd.
    Ślimaki jadłem w Grecji, żaden dla mnie rarytas. Dużo żucia, wysoka cena, smak raczej błotny.

    OdpowiedzUsuń