środa, 13 stycznia 2010

Tadż mahal, ogród, trawnik i koszt alternatywny


Tadż Mahal

Historia trawnika:


Historia pochodzenia trawnika sięga kilka wieków wstecz. Pewien władca (Szahdżahana) w Indiach tak opłakiwał śmierć swojej żony w roku 1632, że postanowił wybudować jej piękny grobowiec – Tadż Mahal. Chciał by grobowiec był widoczny z daleka, więc w przestrzeni wokół niego postanowił posadzić głównie trawę. By nic nie zasłaniało piękna budowli. Jednak trawa jak to trawa ma tendencję do tego, że rośnie, no nie? Zatem by trawnik był ładny ciągle musiał ktoś go strzyc. Można by użyć oczywiście krów lub owiec by kontrolowały wzrost darni. Niestety wg Shahdżahany czynność fizjologiczna jaką jest wydalanie (a krowy robią niezłe kupy!) nie współgrałaby z powagą miejsca spoczynku szacownej małżonki. Postanowił wykorzystać do kontroli darni coś, co może nie robić kupy w miejscu gdzie kontrolowana jest wysokość trawy. Wybór padł na ludzi.

Strzyc to bardzo trafnie dobrane słowo, gdyż w XVII wieku nie było jeszcze nawet mechanicznych kosiarek. Stosowanie kos nie dawało odpowiednio równego i estetycznego wyglądu. Pierwszymi ludzkimi kosiarkami było 27 wdów, które codziennie na kolanach z nożyczkami kontrolowało długość trawy - to im przypadł ten niewątpliwy zaszczyt strzyżenia prawdopodobni pierwszego królewskiego trawnika. Ich żal przypominać miał (komu?) zgryzotę jaką odczuwa władca po utracie ukochanej żony - Mumtaz Mahal.

Po dłuższym czasie przybyli do Indii Brytyjczycy i szybko podchwycili pomysł i przesłanie, które stało za trawnikiem. Idealnie wpisywało się w koncepcję potęgi Imperium Brytyjskiego...
Do utrzymywania "prawidłowego" trawnika potrzebni byli ludzie gotowi wykonywać tę żmudną, ciężką i niewdzięczną pracę – tylko naprawdę potężne osoby, zwykle posiadająca niewolników, lub ludzi bliskich tego statusu mogła sobie na to pozwolić. Wykorzystanie zwierząt do tego celu było "pase", bo skoro nie możesz mieć ludzi, którzy będą dla ciebie wykonywać tę robotę, to co z ciebie za pan?

Ponadto po to by mieć piękny trawnik potrzebny by duży teren "wyłączony" z produkcji. Przecież 1 ha pastwiska może spokojnie wyżywić kilka owiec. Również tylko bogaci mogli sobie na to pozwolić a to oznaczało status. Jesteś bogaty to masz trawnik, jesteś biedak to masz pastwisko wokół domu.

Potem wynaleziono w 1830 pierwszą mechaniczną kosiarkę. Ten wynalazek niesamowicie podniósł wydajność (i "równość" koszenia). Dzięki temu każdy, nawet osoba nie posiadająca niewolników mogła mieć ładny trawnik, a co się z tym wiąże aspirować do grona ludzi sukcesu. Wystarczyło, że samemu stało się niewolnikiem... trawnika.

Trawnik dzisiaj:
Trawnik to teren na którym rośnie trawa:) Nie jest to jednak zwykła trawa, gdyż musi to być trawa o kolorze soczystej, szmaragdowej zieleni. Wszelkie rośliny z innej grupy niż trawy (czyli np. rośliny zielne typu mniszek lekarski, krwawnik, cykoria) są niemile widziane. Na tyle niemile, że niszczy się je różnorodnymi preparatami (herbicydami selektywnymi).

Przemysł żyjący z trawników zdołał nawet sprawić, że ludzie uważają koniczynę, która przecież wiąże azot z powietrza za chwast, który szpeci teren zielony, więc należy się go pozbyć...

Oczywiście rozkładające się źdźbła trawy są prawdziwym koszmarem estetycznym. Wszelkie ścinki traw należy ładnie wygrabić i się ich pozbyć. W ten sposób pozbywamy się dużej ilości mikro i makroelementów. Na szczęście łatwo można uzupełnić te niedobory składników odżywczych w glebie. Są przecież różne granulki, płyny, które firmy agrochemiczne ochoczo dostarczają potrzebującym... Właściciele trawników płacą przecież za nawozy sztuczne tę samą cenę za kilkadziesiąt gramów substancji, co rolnicy za kilogram lub nawet więcej.

Nawozy sztuczne są dosyć nieprzyjazne dla różnych organizmów żyjących w glebie. Zabijają np.
dżdżownice, co sprawia, że gleba szybko staje się podatna na ubicie, słaby drenaż...Jak zwykle przemysł trawnikowy spieszy z pomocą – wystarczy kupić aerator.
Kolejną konsekwencją stosowania nawozów sztucznych jest zniszczenie grzybni grzybów mikoryzowych – to dalej upośledza możliwość pozyskiwania przez trawy substancji mineralnych w naturalny sposób.

Natura nie znosi próżni - brak "ochrony" grzybów mikoryzowych powoduje, że nasze rośliny podatne są na ataki grzybów chorobotwórczych. Pojawiają się brzydkie plamy na trawniku. Znowu na odsiecz przychodzą nam firmy produkujące chemię rolną. Tym razem lekarstwo to fungicydy(środki grzybobójcze). Nazwa brzmi trochę strasznie, ale nie należy się martwić – przemysł zadbał o to by były one bezpieczne. Wystarczy, że nie będziemy pozwalać naszym dzieciom czy zwierzakom bawić się na trawniku przez kilka dni a wszystko będzie dobrze.
Jeśli myślisz Czytelniku, że fungicydy "dobijają" grzyby mikoryzowe to myślisz Czytelniku bardzo logicznie.

W Polsce mamy klimat umiarkowany przejściowy, tzn jest to klimat "pomiędzy klimatem morskim a klimatem kontynentalnym. W dużym uproszczeniu klimat morski to taki, w którym są małe różnice temperatur na przestrzeni roku, powietrze jest wilgotniejsze, opady z reguły bardziej obfite i częstsze, lata są chłodniejsze. Klimat kontynentalny to duże różnice temperatur (na zimnej Syberii latem standardem jest temperatura około 30 stopni Celsjusza), opady są mniejsze i rzadsze, powietrze suche. Polska zatem jest gdzieś pośrodku. Latem u nas zdarzają się okresy gdzie nie pada przez 30 dni i więcej.
Piękne, szmaragdowe trawniki w UK lub Irlandii to skutek częstej mgły, jeszcze częstszych deszczy, i mniej intensywnego światła. W Polsce odtworzenie takich warunków jest bardzo kosztowne – zarówno jeżeli chodzi o pieniądze, wodę i koszty dla środowiska.


Często w komentarzach pojawiają się twierdzenia, że uprawa żywności w ogrodzie jest nieopłacalna, gdyż potrzeba na to poświęcać czas, który niektórzy czytelnicy bloga określają na powiedzmy 50 zł za godzinę. Jeśli zatem chcemy uprawiać marchewkę to by było to "opłacalne" trzeba by dzięki godzinie pracy wytworzyć ponad 25 kg marchewki (przy uwzględnieniu, że marchewka kosztuje 2zł za kilogram). Czy to takie proste jest?

Nie, ponieważ zazwyczaj mało kto uwzględnia koszt alternatywny, czyli np. utrzymanie trawnika. Nie są one wcale małe uwzględniając czas na chociażby koszenie.
Oczywiście można większość działki wybetonować, choć to też kosztuje.

Nie twierdzę, że trawnik jest absolutnym złem, nie, tak nie jest. W ogrodzie permakulturowym też jest na niego miejsce. Gdzieś przecież trzeba grać w piłkę z dziećmi, opalać się, grilować. Ścinki z trawnika stanowić przecież mogą ściółkę na naszą ściółkowaną grządkę. Koniczynę, mniszka i inne chwasty należny polubić – stanowią przecież źródło nektaru dla pszczół i lekarstwo.

Nie dajmy natomiast sobie sprzedać tego "American dream" jakim jest domek z pieskiem i trawnikiem. Jeśli ktoś chce nam go sprzedać wiedzmy, że dla coraz większej rzeszy ludzi American dream okazuje się być zwykłym koszmarem.

Zdjęcie dzięki uprzejmości Wikipedii

A Ty co o tym myślisz?

11 komentarzy:

  1. Hmmm :) Dziekuje. Wiec mikrokoniczyna ? tylko z tego co ludzie pisza to ona taka miro nie jest. A raczej mega jesli wziac pod uwage ekspansje. Jakis pomysl na to ? pozdrawiam
    m.

    OdpowiedzUsuń
  2. To kwestia podejścia i patrzenia na "problem". Ekspansja? Masz na myśli dobry wzrost paszy i materiału na ściółkę:) ? Dla mnie bomba:) Królik albo wzniesiona grządka rozwiąże problem ekspansji.

    Koniczyna biała dorasta do jakiś około 40 cm. W dzień, czy nawet miesiąc nie przyjmie kontroli nad ogrodem...
    Problemem jest koniczyna jeśli przyjmie się założenie, że jest zła. Nie ma założenia, nie ma problemu. Jako roślina wiążąca azot powinna być witana z otwartymi rękami w każdym ogrodzie. Na każdym pastwisku na pewno jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mialem na mysli kwestie trawnika - nie mam mozliwosci wcielania zwierzat do projketu - i to sie szybko nie zmieni. Mam na mysli obecne eksperymenty z mikrokoniczyna - niby mala chociaz z kilku zdjec na internecie - jakos ich malo ;) to "trawnik" nie wyjdzie raczej "koniczynnik" ;) trawnik potrzebny i jest miejsce. Po panskim poscie nabralem dystansu do trawnika. Jakos nigdzie nie podaje sie jego pochodzenia ani celu w jakim zaistnial w kulturze. Postanowilem zadzialac w kwestii mulcowania trawnika.
    Acha zapomnialbym - w planach jest instalacja na deszczowke - u nas na Slasku w moim miescie woda 8 pln ;( ( ze sciekami ) :/

    OdpowiedzUsuń
  4. a co do koniczyny kwestie zrozumialem ale skad wzniesiona grzadka przy temacie trawnikow? :) chyba sie nie zrozumielismy. A co do koniczyny walcze z nia bo zjada moj trawnik - nie dlatego ze jej nie lubie :) ale nie ma tam praktycznie nic trawy - jak wytargam ja ( oczywiscie pod drzewko idzie ) to gola ziemia pod spodem . Co nie tak ? :(
    m.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chodziło mi o wytworzenie połączenia między tymi elementami (trawnik - wzniesiona grządka). Jeśli wykorzysta się ścinki z trawnika do ściółkowania wzniesionej grządki, to wytworzy się pozytywne połączenia. Nada to trawnikowi bardziej użytkowy charakter. Koniczyna może sugerować, że Pański "trawnkik" :) ma niedobory azotu. Można na to poradzić używając nawozów sztucznych, albo roztworu moczu 1cz moczu na 10 cz. wody. Powtarzać co 2 tygodnie w ilościach około 1 litr na m2.
    Może zbyt rzadko Pan kosi swój trawnik, może zbyt wysoko... Niestety nie jestem trawnikologiem :D

    OdpowiedzUsuń
  6. O ładny trawnik zadba na pewno wertykulator. Mało osób z niego korzysta, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe jaką mieszankę zastosowali :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  9. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety w takich ogrodach ja nigdy nie miałam okazji być ale na tą chwilę zdecydowanie najważniejsze dla mnie jest to aby miło móc spędzać czas w moim ogrodzie. Nawet widziałam niedawno w sklepie https://ogrodolandia.pl/ sporo różnych mebli ogrodowych, które bardzo mi się podobają.

    OdpowiedzUsuń