Tradycyjny, nieekologiczny płyn do mycia naczyń - teraz również o zapachu rumiankowym. |
Substancją czynną w większości konwencjonalnych środków czyszczących są detergenty . Sprawiają one, że brud czy tłuszcz "odkleja się" od tkaniny/rzeczy. Większość detergentów zawiera w swoim składzie jakieś związki fosforu.
Fosfor to jeden z biogenów, który przyczynia się do przeżyźnienia wody (pisałem o tym więcej tutaj). Nieoczyszczone ścieki zawierające detergenty gdy trafią do wód powierzchniowych przyczyniają się do zakwitu glonów i w konsekwencji nawet do śmierci ryby. Z tego powodu producenci proszków do prania (przy hojnej "pomocy" rządowego bata!) dążą do obniżenia zawartości fosforu w proszkach do prania czy środkach czyszczących.
Niektórzy producenci wychodzą przed szereg i produkują środki czyszczące nie zwierające fosforanów. Zwykle żądając za swój ekologiczny - bo nie zanieczyszczający (?) środowiska - produkt ekstra zapłaty. Przy czym wg. mojego doświadczenia z używanie ekologicznych płynów do mycia naczyń mają one wydajność porównywalną do płynów "z Biedronki 5l tylko za 4.99zł".
Dlaczego zatem "potępiam" ekologiczne środki czyszczące?
Robię to z tego względu, że fosfor zawarty w normalnym płynie do mycia naczyń czy proszku do prania można później powtórnie wykorzystać jako nawóz np. do drzewek owocowych. A skoro w "ekologicznym" produkcie tego fosforu nie ma, to taki tzw. "ekologiczny" proszek nie spełnia permakulturowej zasady "niech każdy element pełni co najmniej dwie funkcje" to gdzie tu jego "ekologizm"?
Przy tej okazji chcę wspomnieć jeszcze o biodegradowalności, bo wiele "ekologicznych" i tych nie środków szczyci się, że są biodegradowalne. Biodegradacja oznacza, produkt ulega rozkładowi przy udziale organizmów żywych. Praktycznie wszystkie środki czyszczące ulegają biodegradacji. Nawet te "normalne, "nieekologiczne". Skoro producenci "ekologicznych" środków czyszczących chwalą się, że ich produkt nie zanieczyszcza środowiska, bo nie ma fosforanów, to można się domyślić, że środki czyszczące zawierające fosforany rozkładają się. Po rozkładzie, fosfor zawarty w tych środkach pobierany jest przez glony co doprowadza właśnie do zakwitu i zanieczyszczeniu wód.
Zanieczyszczenie to surowiec w nieodpowiednim miejscu i/lub stężeniu.
Pieniądze zaoszczędzone na nie kupowaniu tzw. "ekologicznych" środków czyszczących warto wydać w miejscu gdzie naprawdę zrobi to różnice dla nas i środowiska np. drzewa i krzewy owocowe do leśnego ogrodu czy na produktywny żywopłot, rekuperator, wydajny piec/kocioł czy dodatkową izolację do domu.
W trakcie tworzeni wpisu znalazłem sklep w którym sprzedają "ekologiczną" czystą sól warzoną... 20,99zł za 2 kg! Nie dziwi to, bo za wegański produkt z 2 certyfikatami, i posiadający jeden tytuł klient musi zapłacić. To zwykła sól sprzedawana 40 razy drożej - to się nazywa potęga marketingu - rolnicy powinni się tego nauczyć.
A Ty nadal zamierzasz kupować ekologiczne środki czystości?
Na forum
OdpowiedzUsuńhttp://www.ubcbotanicalgarden.org/forums/showthread.php?t=59176
znalazłem taką opinię
" Another thought in regards to dry soil...
When soil is very peat-moss based it sometimes has difficulty absorbing water, and applying a wetting agent to the soil will help it to take up moisture.
Dishsoap is a natural wetting agent, and I use it in pots especially where the water just runs out the bottom but never absorbs into the soil. It works wonders. "
Wojtku proszę załóż jakieś forum dotyczące permakultury. Bo w komentarzach ciężko prowadzić dyskusję
OdpowiedzUsuńInteresujące Cedric. To zabawne, że detergenty mogą pomóc w nawilżeniu gleby.
OdpowiedzUsuń@Anonimowy
Myślę, że w ciągu tygodnia dwóch-trzech tygodni czeka Cię Anonimowy pewna niespodzianka :)
A tymczasem... spróbuj tutaj.
Ale fosforany to chyba raczej w proszkach do prania. Mydła w płynie, płyny do zmywania różnych powierzchni to z reguły SLS, SLES, niekiedy inne estry siarczanowe, kokamidopropylobetaina etc, nie zauważyłem żeby gdzieś w składzie były związki fosforu.
OdpowiedzUsuńW proszkach do prania to niemal zawsze, w płynach do mycia naczyń mogą być (pytałem się siostry). Do tego w proszkach do zmywarek do naczyń. W kosmetykach rzeczywiście. Siostra powiedziała, że te związku fosforu mogą się kryć pod nazwą anionowe środki powierzchniowo czynne.
OdpowiedzUsuńZnalazłem artykuł "w temacie"
http://www.nytimes.com/2010/09/19/science/earth/19clean.html
Akurat Ludwik będę kupować, chociaż w saszetkach a nie w butelkach (trudne dosyć i mniej odmian niż butelkowany). Proszek do prania jak najbardziej skoncentrowany (czyli związki sodu precz), nad resztą jeszcze nie myślałam. Za to płyn do czyszczenia robię sama (z wody utlenionej, octu i wody wraz z kilkoma kroplami zapachu od aromatoterapii).
OdpowiedzUsuńTeż muszę się przerzucić na "płyny" do prania - tam tego sodu prawie w ogóle nie ma.
OdpowiedzUsuńCudzinka, WM - proponuję zamiast octu dawać kwas cytrynowy. Jest nawet sporo silniejszy, równie tani jeśli nie tańszy i - przede wszystkim - NIE ŚMIERDZI :)
OdpowiedzUsuńDzięki za radę. Ten smród octu (mama jest wielką zwolenniczką stosowania...do wszystkiego) naprawdę mnie odpycha.
OdpowiedzUsuńHmm wszystko ma swoje plusy i minusy.
OdpowiedzUsuńNie próbowałam tych ekologicznych, twierdzę, że dużo kosztują, a nie pomogą usunąć dobrze i tak zanieczyszczeń.
OdpowiedzUsuńW stu procentach zgadzam się z tym wpsem
OdpowiedzUsuń