niedziela, 4 kwietnia 2010

Jak marnowane są nasze pieniądze na ochronę środowiska? Nieholistyczne podejście do problemu zanieczyszczenia wody.

Uważam, że w Polsce za dużo pieniędzy wydawanych jest na tzw. "ochronę środowiska".

Z reguły im więcej pieniędzy jest wydawane tym gorzej są wydawane (szef działu nie zauważy, że wleję sobie trochę benzynki do prywatnego baku, przecież budżet na benzynę mamy i tak w wysokości 3 mln zł rocznie. Co to jest kilkadziesiąt litrów...)
Zwykle dużo gorzej wydawane są pieniądze publiczne niż prywatne (patrz prywatyzacja i obsadzanie stanowisk w spółkach skarbu państwa wg. partyjnego klucza).
Również w miarę zwiększania odległości geograficznej od źródła funduszy do miejsc ich wykorzystania wzrasta marnotrawstwo (szef nie dowie się, że w pracy nie byłem w końcu cały miesiąc jest na Bahamach).

Poprzez różne połączenia wyżej wymienionych czynników powstają różne połączenia. Czasami uzyskuje się efekt synergii (2+2+2 =15).
Najgorszą kombinacją pod kątem wydajności wykorzystywania pieniędzy jest połączenie:
Duże pieniądze + Publiczne pieniądze + Pieniądze płyną z daleka. Idealnie w ten schemat wpisują się wszelkiego rodzaje fundusze z Unii Europejskiej. Pieniążków jest dużo (bo zabrano nam je w podatkach) są to pieniążki publiczne (bo zabrane nam w podatkach i wkładane do jednego "wora") i pieniążki są wysyłane z daleka (składkę Polska przekazuje karnie do Brukseli, potem jest nam zwracana (oczywiście nie cała kwota w postaci różnych funduszy).

Korzystając z okazji postanowiłem wybrać się nad okoliczne jezioro na spacer. Nazwa geograficzna jeziora to jezioro Jelonek, przez okolicznych zwana Łazienki. Moim zdaniem bardziej adekwatna byłaby nazwa "Toaleta", "Ściek" lub "Rynsztok".

Tablica informacyjna o rekultywacji jeziora "Jelonek" w Gnieźnie

Nie znam się za bardzo na finansach na skalę samorządu, państwa czy UE jestem jednak moim chłopo - robotniczym rozumem ogarnąć to, dlaczego rośliny i glony rosną a czemu nie. Również w jeziorze.Także takim, które jest zanieczyszczone... Dzisiejszy wpis będzie o rekultywacji zanieczyszczonego jeziora. Rekultywacji finansowanej a jakże ze środków unijnych (przynajmniej częściowo).



Przeżyźniona woda nie zachęca do kąpieli...
Problemem jeziora Jelonek jest zanieczyszczenie z powodu przeżyźnienia lub bardziej fachowo eutrofizacji. Słowo przeżyźnienie bardzo dobrze oddaje na czym problem polega. Nie będzie zbytnim uproszeniem jeśli napiszę, że istotą problemu jest nadmierna żyzność jeziora. Do wody dostało się zbyt dużo biogenów, czyli pierwiastków które sprawiają, że rośliny dobrze i szybko rosną. Biogeny to głównie N - azot, P - fosfor, K -potas. Jak to co dobre mogłoby być problemem?

  1. Do wody dostaje się dużo N P K, choć główną rolę w eutrofizacji wiedzie fosfor i azot.
  2. Szybko rozmnażające się glony i sinice wykorzystując obfitość "pokarmu" (biogenów).
  3. Przejrzystość wody spada, co prowadzi do zaniku dopływu światła dla roślin żyjących na dnie zbiornika. W konsekwencji rośliny umierają.
  4. Duża część glonów po "zakwicie" opada na dno.
  5. Brak roślin fotosyntetyzujących oraz rozkład glonów i sinic doprowadza do wytworzenia się warunków beztlenowych przy dnie jeziora.
  6. W warunkach beztlenowego rozkładu glonów wytwarzane są min. związki takie jak siarkowodór, które przyczyniają się do śmierci zwierząt wyższych
  7. Z powodu braku tlenu giną zwierzęta wyższe w jeziorze (poza tymi żyjącymi kilkadziesiąt cm od powierzchni wody)
  8. Na dno zbiornika opada muł co przyczynia się do wypłycania zbiornika.

Projekt rekultywacji tego jeziora zakłada inaktywację fosforu w osadach dennych (tutaj założenia tego konkretnego projektu). W uproszczeniu zakłada on dodanie odpowiednich związków chemicznych, które sprawią, że fosfor (ważny składnik nawozowy) zmieni się w formę niedostępna dla roślin i glonów. Byłoby to działanie jak najbardziej rozsądne gdyby nie fakt, że nie zadbano o jedną z podstawowych zasad rekultywacji jezior - zapobieganie dostawanie się nowych biogenów (czyli głównie N i P ). Do jeziora Jelonek ciągle dopływają biogeny...


  • W czasie deszczu do jeziora płyną wartkie strumienie niosące ze sobą glebę i materie organiczną. Te składniki zawierają w sobie między innymi fosfor.
  • Innym potężnym źródłem zanieczyszczenia jeziora fosforem są okoliczne Pracownicze Ogrody Działkowe - ogrodnicy amatorzy często sypią nawozy "na oko" przekraczając kilku-kilkunastokrotnie dozwoloną dawkę.
  • Okoliczne grunty orne są nawożone




Drugim całkowicie ignorowanym problemem jest podaż azotu. O tym pierwiastku "rekultywatorzy" jakby zapomnieli. To fosfor i azot właśnie są głównymi czynnikami ograniczającymi wzrost glonów. W pierwszej kolejności powinny być wycięte drzewa wiążące azot - takie jak robinia akacjowa, która rośnie w wielkiej obfitości wokół jeziora.Wokół jeziora można naliczyć kilkanaście dużych (20 -25m) akacji, kilkadziesiąt średniej wielkości (5-15m) i setki małych (do 5 metrów).



Nie twierdzę, że rekultywacja nie da żadnych efektów. Efekty jednak będą dużo gorsze niż jeśli twórcy programu rekultywacji podeszliby do sprawy holistycznie, działając na wielu frontach. O wydajność w przypadku wykorzystania funduszy publicznych za bardzo nikt się nie przejmuje. W tym przypadku chodzi przecież bardziej o gonienie króliczka a nie o jego złapanie. Za złapanego króliczka nikt przecież funduszy nie daje...

Zdjęcia autorstwa Aleksandry Majdy.
A Ty co o tym myślisz?

3 komentarze:

  1. Świtny wpis i bardzo celne uwagi. Powinieneś zgłosić się do instytucji odpowiedzialnej za projekt jako konsultat. I mówię całkowicie poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Jola. Wkrótce zacznę tego typu rzeczy robić. Muszę tylko poczekać na stronę internetową, bo to doda mi i PIP wiarygodności.

    OdpowiedzUsuń
  3. A przecież tak łatwo dbanie o wodę może zacząć się u nas w domu...

    OdpowiedzUsuń