piątek, 16 kwietnia 2010

Zmiana punktu odniesienia - oceany i pustynie.

Ludzie do diabelnie inteligentne istoty. Czasami jednak ludzie uczą się zbyt szybko. Często takie podejście stawało się przyczyną problemów. Podobnie jest z naszą oceną stanu środowiska. Jeśli zmiany zachodzą bardzo powoli i są nieznaczne, to na przestrzeni pokoleń możemy ich nie dostrzec, myśląc, że stan świata zastany za naszego życia jest normalny, ba naturalny!

Dla lepszego zrozumienia o co mi chodzi posłużę się przykładem szynki. Podczas odwiedzin jednego z moich znajomych zostałem poczęstowany szynką swojskiej roboty. Szynka nie za bardzo mi smakowała, mimo, że gospodarze (są starsi niż ja o około 7-15 lat) zachwycali się niesamowicie. Szynka mi nie smakowała, z wielu powodów:
  • była zbyt "mięsna"
  • miała zbyt intensywny smak
  • była twarda
  • była taka szara, a nie ładna różowiutka...
 Dla mnie, człowieka który świadome życie (powiedzmy od wieku 6 lat) spędził za "kapitalizmu" inna jest definicja dobrej szynki. Zmienił się mój punkt odniesienia na to co jest "normalną" szynką. Normalna szynka wg mnie:
  •  jest delikatna w smaku (wpływ sojowego izolatu białkowego)
  •  jest miękka (pod wpływem dużej zawartości solankami)
  • jest różowa (pod wpływem rożnych konserwantów i barwników)
Na moją ocenę tego czym jest dobra szynka wpłynęło to, że w czasach młodości (która trwa do dzisiaj w sumie ;) zawsze jadłem inną szynkę i się do niej przyzwyczaiłem.

Za bardzo Was szanuję, by zajmować Wam czas opisami moich kulinarnych upodobań tylko w celu pochwalenia się moją osobą. Piszę o szynce z powodu tego, że "szynkowy" problem występuje  również w nauce. Gdzie konsekwencje tego co uznamy za "normalna szynkę" są dużo głębsze - jest to jeden z błędów poznawczych.

Dobrze opisuje sytuację dowcip o Żydzie z zatłoczonego mieszkania, który udał się do rabina po poradę:
Przychodzi biedny Żyd do rabina i prosi o radę:
Oj, mądry Rebe, pomóż mi. To moje życie takie ciężkie: mieszkam w niewielkiej chatce z żoną, czwórką dzieci, babcią, dziadkiem i jeszcze teściową. Już się zupełnie nie mieścimy w tej małej izdebce. Oj pomóż, mądry Rebe...
Na to Rabin powiada:
Słyszałem, że masz w obórce kozę?...
- Tak Rebe, mam jedną kozę, co daje mleko, którym karmię dzieci.
- To ją teraz sprowadź do domu - mówi rabin.
Rebe, Rebe, co ty mówisz?... Ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i jeszcze koza?... To jak ja teraz będę mieszkał?...
Ale rabin był nieubłagany - musisz wprowadzić sobie kozę do domu!!
Za parę tygodni rabin spotyka tego Żyda i pyta się:
- A co tam Icek u ciebie?
Oj Rebe. Teraz to już zupełnie nie da się żyć w domu. Ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa, dziadek i jeszcze teraz ta koza. To już nie jest życie.
Na to rabin powiada:
- To zabierz kozę z powrotem do obórki.
Za niedługo rabin jeszcze raz spotyka Żyda i pyta się go:
Jak tam Icek, w twoim domu?...
- Oj, Rebe. Jakiś ty mądry! Jak my teraz mamy w domu dużo miejsca. Świetnie mieścimy się w tej izdebce - ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i dziadek. Oj jakiś ty mądry, Rebe...
Nasz problem polega na tym, że nie bardzo mamy gdzie tą kozę odstawić...

Zachodni naukowcy zajmujący się oceanografią stworzyli nawet odpowiedni termin na tego typu określenie - "shifting baseline" - zmiana punktu odniesienia. Starsi naukowcy zauważyli, że młodzi badacze mórz i oceanów zaczęli zachwycać się bogactwem i bioróżnorodnością mocno już zubożonych na skutek działalności człowieka ekosystemów morskich. Młodzi uznali za "normalne", że w rafie koralowej jest 300 gatunków ryb, 500 gatunków koralowców, starzy jednak pamiętają, że za ich młodości tych ryb było 500 gatunków a samych koralowców 700. Są natomiast zapiski świadczące o tym, że wcześniej wyginęło kilkadziesiąt innych gatunków ryb.



Problem zmiany punktu odniesienia ma zastosowanie również w większości nauk środowiskowych (oceanografii, sozologii, ekologii) ale również może wpływać na ocenę pracy historyków.
Jednym z lepszych przykładów jest obecność i aktualna wielkość Sahary - pustyni zajmującej  obszar ponad 9 milionów kilometrów kwadratowych. To jest "normalne" - przecież była tam od zawsze...
Czyżby?

W skrócie - na pewno nie takiej wielkości jak jest dzisiaj.

Istnieje na świecie wiele pustyni, jednak nie wszystkie są naturalne. Potocznie uważa się, że przyczyną powstawania pustyń jest mała ilość opadów. Zatem jeśli klimat się zmienia (jak zmienił się np. kilkanaście tysięcy lat temu, pod koniec ostatniej epoki lodowcowej) to niejako "automatycznie" powstaje pustynia. Nic dalszego od prawdy. Rzeczywiście okresy suszy lub zmniejszenie się ilości opadów wpływają na pogorszenie stanu szaty roślinnej, jednak główną przyczyną pustynnienia jest złe zarządzanie ziemią a nie sama susza czy obniżenie ilości opadów. Obniżenie ilości opadów sprawia tylko, że człowiek ma tendencje do większej eksploatacji środowiska. Może to robić na wiele sposobów głównie poprzez nieodpowiedni wypas zwierząt:

  • Nie zostawia roślinom odpowiednio długiego okresu odpoczynku między jednym wypasem a drugim.
  • Zbyt długie wystawienie roślin na spasanie zwierząt
Innym, nawet szybciej i o wiele wydajniej przyczyniającym się do pustynnienia działaniem jest oranie pól i pozostawianie gleby bez okrywy.

Pan Jacek Kobus na swoim blogu polemizuje z moimi tezami dotyczącymi rolnictwa i łowców - zbieraczy. Sam Pan Jacek streszcza je bardzo trafnie:

  1. Istnieje ścisły związek pomiędzy uprawą roli a państwem, czy też ogólniej rzecz biorąc: aparatem przymusu.
  2. Zbieracko – łowiecki tryb życia został wyparty przez tryb życia rolniczy siłą. Ludność do tej pory zbieracko – łowiecka utraciła swoją ziemię i została zmuszona do uprawy roli oraz świadczeń na rzecz państwa.
  3. Zbieracko – łowiecki tryb życia był o wiele zdrowszy, czego dowodzą znalezione w egipskich wykopaliskach szkielety. Przed rewolucją neolityczną mierzą po 1,80 m i nie wykazują żadnych zmian chorobowych (najczęstsza śmierć: gwałtowna), a po tej rewolucji maleją do 1,50 m i pełno wśród nich dowodów na liczne choroby trapiące ludność.
Autor podaje wiele informacji, które zmieniły moje podejście do kwestii wyżywienia i rolnictwa. Jest jednak w tym wpisie kilka kwestii z którymi się nie zgadzam.
Dalej autor bloga Konie achałtekińskie i... inne sprawy! pisze:


Jest całkiem prawdopodobne, że dość gwałtowne pustynnienie sawanny, do jakiego doszło ok. 10.000 lat temu zmusiło jej pierwotnych mieszkańców aby chcąc nie chcąc porzucili dotychczasowy tryb życia i skupili się w pobliżu wody. Tam zaś, aby uzyskać ziarno, które w sposób naturalny na bagnach nie rosło, siłą rzeczy trzeba się było wziąć za rolnictwo.

Z tym punktem nie mogę się zgodzić - pustynnienie nie zachodzi "ot tak po prostu" tylko w zdecydowanej większości jest spowodowane działalnością człowieka. Albo bezpośrednio poprzez nadmierny i niekontrolowany wypas bydła. Pierwsze udomowione zwierzęta - owce i kozy zostały udomowione około 11 -9 tys. lat temu. Całkiem możliwe zatem, udomowiono owce i kozy na tysiąc lat zanim zlodowacenie się zakończyło. Koniec epoki lodowcowej nie był procesem który dokonał się oczywiście w konkretnym roku, ale rozciągał się na setki lat. Nie mniej jednak pierwsi pasterze nie mający współczesnej wiedzy dotyczącej zarządzania pastwiskiem przyczynili się do zamiany sawanny w Saharę. Analogiczna skutki miało rolnictwo z jego oraniem na terenach podatnych na pustynnienie. Fakt, że rolnictwo i zły wypas zwierząt przyczynia się do pustynnienia nie podlega wątpliwością - proces ten występuje przecież również do dziś. Również w przypadku prymitywnych rolników i pasterzy, których sposób uprawy ziemi nie różni się zbytnio od tego, który najprawdopodobniej stosowali pierwsi rolnicy. Dzisiaj proces pustynnienia postępuje nawet w USA. Trzeba dodać, że niektóre stanu USA jak Teksas i Nowy Meksyk są prawdziwymi światowymi liderami jeżeli chodzi o tempo i dotkliwość pustynnienia.
Przecież te pustynie są naturalne... No nie?

Pan Jacek nawet na swoim blogu opisał przykład jak  wspólnotowe pastwisko jest w opłakanym stanie. Przy złym zarządzaniu pustynie mogą powstać nawet w Polsce! Nie mówiąc nawet o dużo cieplejszym Teksasie czy Saharze.


Ciekawy film jak chwasty mogą przyczyniać się do erozji wodnej i w konsekwencji do pustynnienia.


Kolejny cytat z tekstu Pana Jacka z którym się nie zgadzam:
... Płodozmian, który w połowie XIX wieku spowodował – wraz z zagospodarowaniem prerii amerykańskich i stepów południowej Rosji – ogromny wzrost produkcji żywności w krajach klimatu umiarkowanego umożliwił wzrost liczby ludności Egiptu i innych krajów importujących żywność ponad jej dotychczasowe limity. Nie widać na razie granicy tego wzrostu.
 Niestety granicę wzrostu widać. Chociażby po tym o ile rocznie wzrasta produkcja żywności:

In fact, there is evidence that limits to agricultural intensification are already being reached. The average annual growth rate of cereal production in developing countries has fallen to 1.0 percent, compared to 2.5 percent per year over the past 35 years (FAO 2000:12). Water scarcity and land degradation are already severe enough to reduce yields on about 16 percent of agricultural lands, especially cropland in Africa and Central America and pasture in Africa (Wood et al. 2000:Intro3).



Populacja ludzka wzrasta natomiast o więcej niż 1% - co roku przybywa 80-75 milionów ludzi. Uwzględniając skalę erozji gleby, przełowione morza i oceany oraz to, że duża część z żywności produkowanej przez nas jest produkowana przy pomocy wody, która pochodzi ze źródeł nieodnawialnych. Przykładowo rok 2008 był szóstym z rzędu rokiem w którym wyprodukowano mniej żywności niż jej zużyto. Ostatni rok był dobry dla rolników. Niestety nie mam danych dotyczących światowych rezerw żywności.

Polemika z kilkoma innym częściami artykułu będzie musiała poczekać... Już wkrótce powrót do "normalnych" czyli praktycznych wpisów :)

Polecam przeczytanie tych wpisów:
Holistyczne zarządzanie ziemią cz.1
Dlaczego żywność GMO nie jest rozwiązaniem dla problemu głodu na świecie? I co właściwie nim jest...
Jak zwiększyć pięciokrotnie wydajność pastwiska bez stosowania nawozów sztucznych, czy herbicydów.

5 komentarzy:

  1. Panie Wojciechu,

    "Dobrze, czy źle, byle bez błędów w nazwisku" - a że nazwisko mam dość proste i o pomyłkę trudno, to prosiłbym jednak o poprawkę.

    Sahara swoje obecne rozmiary z całą pewnością zawdzięcza człowiekowi! Konkretnie - jak twierdzi prof. Plit z Instytutu Geografii UW, a ja się z nim zgadzam: jest to skutek zniesienia niewolnictwa. Bo odkąd niewolników brak, nie ma komu konserwować kanałów nawadniających...

    Natomiast: czy kozy i owce udomowiono właśnie na Saharze? Rysunki naskalne z tego obszaru pokazują wielkie stada antylop, nosorożców, słoni i tego rodzaju zwierząt. Ale czy kozy? Nie wiem po prostu, więc się pytam. W tym przypadku akurat 1000 lat w prawo lub w lewo ma znaczenie, a przy braku innych źródeł niż (rzadko rozrzucone i na pewno nie systematyczne) wykopaliska oraz wspomniane rysunki - jest to trudne do zbadania.

    Druga rzecz: cytat, który Pan przytacza odnośnie produkcji zbóż mówi o "developing countries". Czyli o różnych tam Egiptach, Indiach, Chinach, Gabonach i temu podobnych. Tymczasem ja pisałem konkretnie o zastosowaniu płodozmianu w krajach klimatu umiarkowanego, które w większości są obecnie "developed" - albo ich prawie że nie ma, jak porzuconej przez mieszkańców wiejskiej Ukrainy, o czym też pisałem. Wydaje mi się, że i u nas i na Ukrainie i w Rosji i w większości krajów Europy Zachodniej, jeśli idzie o produkcję żywności, istnieją ogromne rezerwy. Nie wymawiając, ale sam przecież zagospodarowałem 16 ha ziemi która była uprawiana ostatni raz 30 lat temu, po czym została porzucona. I takiej porzuconej ziemi jest w mojej gminie jeszcze kilkaset hektarów. A nie jest to żadna wyjątkowa gmina...

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najmocniej przepraszam za literówkę w nazwisku, już poprawiłem.

    Kóz raczej nie udomowiono na Saharze, jednak wraz z "postępem" w produkcji żywności przyczyniło się to do jej wytworzenia.

    Brak niewolników jako przyczyna pustynnienia? IMO bzdurne założenie. Wynikałoby z tego, że przed nastaniem rolnictwa (i wynalezieniem instytucji niewolnictwa) cała niemal ziemia byłaby jedną wielką pustynią, a tak nie było.

    Zapewne jednak zmiana klimatu jaka wtedy zaszła popchnęła ludzi również do zmiany głównego sposobu pozyskiwania pożywienia. Pytanie tylko czy była to zmiana dobrowolna czy wymuszona za pomocą bata.
    Linki o sytuacji w USA. Konkretnie w Kalifornii:
    http://www.mnforsustain.org/calif_food_supply_threatened_pimentel.htm

    Samą Kalifornię czeka najprawdopodobniej 4 rok suszy. Skala erozji w USA, Australii i Afryce jest zatrważająca. Biorąc pod uwagę, że ludzi będzie coraz więcej i że ci ludzie (Chińczycy i mieszkańcy Indii) będą chcieli lepiej jeść (więcej mięsa i jajek) to wyżywienie może stanowić problem pod warunkiem, że nie zmienimy naszych praktyk rolnych.

    Również pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę zauważyć, Panie Wojciechu, że orka wymaga udomowienia także wołu. Można co prawda orać w babę, do pługa zaprzęgniętą, ale to jednak trochę mało wydajne...

    Zgódźmy się, że jakaś pustynia na tej Saharze to i bez człowieka powstała. Malutka. Tyciutka. Jak piaskownica. Ale jednak...

    Teza prof. Plita jest jedną z serii ciekawych paradoksów jakie ten znakomity wykładowca zwykł swoim słuchaczom serwować. W stosunku do Sahary jest ona prawdziwa lokalnie: głównie w Maroku jak sądzę. Na pewno jest prawdziwa w Iranie i Azji Środkowej: bo tam stosowano system kanałów podziemnych, do konserwacji których używani byli właśnie niewolnicy. W końcu XIX w., kiedy ich zabrakło, część kanałów się zamuliła. Dobrowolnie nikt w takie ciemne nory wchodzić nie chciał...

    I proszę aż tak nie nadinterpretować: nie cała ziemia była przed nastaniem niewolnictwa pustynią, ale jak już się gdzieś pustynia trafiła, to trzeba sobie było z tym faktem - lepiej lub gorzej - radzić. M.in. sposób irańsko - środkowoazjatycki, z podziemnymi, wykutymi w skale kanałami, był jednym z inteligentniejszych. Sukces Arabów w Hiszpanii polegał także na zaimportowaniu tej technologii z drugiego krańca Kalifatu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzie mógłbym coś więcej przeczytać na temat podziemnych kanałów irygacyjnych? Będąc w Libii widziałem antyczne i średniowieczne, podziemne zbiorniki na wodę, ale o podziemnych kanałach irygacyjnych nie słyszałem.

    Arturro

    OdpowiedzUsuń
  5. @Arturro

    http://en.wikipedia.org/wiki/Karez

    OdpowiedzUsuń