piątek, 26 marca 2010

Droga świnia!

We wcześniejszych wpisach o agroleśnictwie pisałem, że karmienie świń kasztanami byłoby rzucaniem pereł przed wieprze, bo 1 kg kasztanów w sklepie kosztuje około 8-9 zł, a 1 kg pszenicy czy kukurydzy niecałą złotówkę. Okazało się, że nie miałem racji.

Dlaczego?

Ponieważ najdroższe szynki świata są robione właśnie ze świń karmionych kasztanami. Przykładowa cena za 14-15 funtową szynkę to 262 $. Przekłada się to na cenę około 760 zł za 6,5 -7kh szynkę.

Całkiem dobrze można również zarobić na świniach "wykańczanych" na żołędziach. Za takiego wieprzka w Nowym Jorku uzyskują 1000 dolarów. Średnia cena skupu żywca wieprzowego w USA to trochę ponad 2$ za kg. Przyjmując, że wieprzek waży 110 kg, można uzyskać z niego prawie 5 razy większy przychód, niż z "konwencjonalnego". Koszt wyhodowania wieprza kończącego na żołędziach to 200$. Zysk zatem wynosi 800$.

Świnie oprócz tego, że tuczą się w lesie, to jeszcze udowodniono, że ich obecność przyspiesza wzrost i zdrowie drzew oraz jest dobra dla lasu i bioróżnorodności. Świnie zżerają oprócz żołędzi jeszcze pędraki, gryzonie, runo, grzyby... okazało się również, że łakome świnie niektórych żołędzi nie pogryzą dobrze - tak naturalnie skaryfikowane żołędzie dużo lepiej kiełkują a młode dęby szybciej rosną. W przypadku sadu kasztanowego świnie zjadają myszy, gryzonie, kasztany zakopane przez te myszy (które mogą być źródłem chorób), szkodliwe słonkowce kasztanowcowe (rodzaj chrząszczy).

Jak w przypadku wszystkich zwierząt żyjących na pastwisku ważne jest odpowiednie zarządzanie tymi zwierzętami - świnie nie są wyjątkiem. Zwykle daje się im kilka tygodni w roku, by wybiegały się w lesie.

Dlaczego świnie karmione kasztanami osiągają takie ceny?
Ponieważ mają lepsze właściwości smakowe i odżywcze oraz są odpowiednio marketingowane.


W momencie gdy niemal skończyłem pisać artykuł znalazłem linka do szynki za około 400 $ za kilogram. Tak, niemal 1200 zł za kilogram! Ta szynka jest ze świń z wolnego wypasu, ale świnie kończą również na żołędziach.

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, to zapewne zainteresuje Cię również:
Jak zarobić na lesie zanim drzewa dorosną?

Jak stworzyć przyjazną dla środowiska i niemal nieśmiertelną plantację drzew?

Zdjęcie pochodzi z tej strony, na zasadzie fair use.

A Ty co o tym myślisz?

17 komentarzy:

  1. Nie sztuka wyprodukować, trzeba umieć sprzedać to co się wyprodukowało. A sztuką jest sprzedać to za dobre pieniądze.

    Musi znaleźć się ktoś kto zapłaci ten 1000zł. Inaczej sami najemy się najdroższej szynki świata :) Ale raczej na tym nie zarobimy.

    Przede wszystkim marketing - czyli promocja tego co się produkuje. Trzeba udowodnić (lub wmówić) komuś że ta szynka jest warta tych pieniędzy tak, aby zapłacił ten tysiąc albo nawet milion. To taka sztuka manipulacji. Smutne ale prawdziwe :(

    Ale stąpając po ziemi, to można sprzedawać taką szynkę drożej niż normalną, promować sie w internecie, można też by pomyśleć o jakiejś grupie producenckiej i eksporcie np do Chin (Muzłumanie i wszelkiej maści szejkowie z Dubaju odpadają bo nie jedzą wieprzowiny). Tylko to wymaga czasu, nerwów, pieniędzy i firmy która wybiła by się na rynku z takim towarem - tym bardziej że konkurencja juz istnieje

    Ogrodnik

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Ogrodnik
    usunąłem Twój jeden wpis, bo googiel go zdublował, mam nadzieję, ze się nie obrazisz.

    Rzeczywiście trzeba klienta odszukać. Dobrym miejscem, by zacząć są burżujskie restauracje w dużych miastach(Warszawa, Poznań, Wrocław, Kraków). Jeśli się prowadzi bloga rolniczego, to znacznie ułatwia sprawę - może szefowie z wyższej półki znajdą go w internecie przez przypadek?

    Przykładowo, czytam bloga Ewy S. (Kresowa Zagroda). Mimo, że jej na oczy nie widziałem (nawet zdjęcia), to ufam jej i wartościom, które reprezentuje sto razy bardziej, niż jakimś papierkom (certyfikatom ekologicznym). Jeśli mieszkałbym bliżej, to z miłą chęcią kupowałbym od niej sery, jajka, mięso. Nawet trochę drożej niż w sklepie, bo miałbym pewność, że jej produkty są zdrowe... Ona za to miałaby dużo wyższą cenę za swoje produkty, jak by miała oddawać do normalnego sklepu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Obawiam się, że polscy "szefowie z wyższej półki" są komputerowymi analfabetami raczej. W każdym razie, nie znałem do tej pory żadnego, który by nie był... A sprzedaż produktu, który nie może konkurować ceną, to naprawdę droga przez mękę. Snoby, których na to byłoby stać, z definicji kupują tylko marki powszechnie znane i cenione (inaczej, jak mógłby się karmić ich snobizm, prawda..?). Przekonanie szerszej publiczności, że wydają "money for value" i towar wart jest swojej ceny mimo, że nie wisi na nim snobistyczna metka w sytuacji, gdy to "value" nie jest ani oczywiste (kwestie zdrowotne mało kogo obchodzą, póki nie zachoruje, a rozkoszowanie się smakiem uchodzi raczej za gorszącą słabość woli w sytuacji, gdy najcenniejszym dobrem dla 70% rodzin jest mieszkanie...), ani bezsporne (bo przecież de gustibus non disputandum...) - to prawie beznadziejna sprawa...

    OdpowiedzUsuń
  5. @Boska Wola

    Dzięki za rozwianie moich zbyt optymistycznych wizji marketingowych :)

    Nie zgodzę się z wnioskami płynącymi z twierdzenia, że kwestie zdrowotne mało kogo obchodzą, póki nie zachoruje. Mały Cytacik:

    "Na podstawie ankiety alergiczny nieżyt nosa stwierdzono średnio u 22,54% (23,6% u 6-7-latków, 24,6% u 13-14, 21,0% u dorosłych), u 24,0% osób płci męskiej i u 21,2% płci żeńskiej (OR=1,079; 95%CI: 1,044-1,116; p=0,000). W mieście częstość ANN oceniono na 23,2%, a w środowisku wiejskim na 16,0% (OR=1,595; 95%CI: 1,371-1,85; p<0,0005). W badaniu lekarskim alergiczny nieżyt nosa rozpoznano u 28,9% badanych, z czego okresowy stwierdzono u 13,8%, przewlekły rozpoznano u 15,2%. Wnioski: Alergiczny nieżyt nosa jest częstym schorzeniem w Polsce (obejmującym blisko 25% populacji polskiej) i jest znaczącym problemem socjalnym"
    http://alergia.org.pl/lek/index.php?option=com_content&task=view&id=192&Itemid=71

    Ludzie posiadający dzieci z alergiami są w stanie wydawać konkretne pieniądze na ich leczenie - sam jestem żywym przykładem.

    Można się dyskutować, czy ilość alergii w narodzie wzrasta (moim zdaniem tak), czy tylko ludzie są bardziej uświadomieni, lepsza diagnostyka... Nie zmienia to
    faktu, że coraz więcej ludzi chce żyć zdrowo, dzięki czemu po zaspokojeniu podstawowych potrzeb, część kupi droższe jedzenie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Można się też sugerować trendami z zachodu.

    Kto 20 lat temu pił butelkowaną wodę mineralną na co dzień? Kto 15 lat temu chodził na siłownię? Kto 10 lat temu zażywał codziennie suplementy diety?

    OdpowiedzUsuń
  7. Wojtku, czy masz alergię na pyłki? i tzw. katar sienny?
    Jeśli tak mam sprawdzoną receptę jak się z tego skutecznie i na zawsze wyleczyć przy pomocy homeopatii. Mogę podesłać nazwę leku i jak go brać. Sama się wyleczyłam z potężnej dolegliwości tego typu i praca na wsi, nawet sianokosy mi nie straszne.
    Pozdrawiam
    Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  8. Alergia na pyłki i w minimalnym stopniu nawet na produkty zbożowe. Katar sienny również.

    Tak a propos Twojego wpisu o braku robotników
    (dla zainteresowanych link)
    http://kresowazagroda.blogspot.com/2010/03/wiosenne-porzadki.html#comments

    Raz w czasie żniw się zdarzyło, że "robotnicy" uznali, że już zarobili na flaszkę w tym tygodniu i w połowie dnia 1-2 po południu powiedzieli, że już nie będą dalej robić, bo im wystarczy. To było nawet nie w połowie pracy, a w nocy zapowiadane były deszcze. Ziarno zostało już całe zebrane, chodziło o załadowanie kostek słomy na traktor i wrzucenie ich na strych chlewu. Jeśli by zostało zmoczone, to trzeba by na nowo rozkładać i suszyć...

    Jako, że akurat w ten dzień odwiedzałem dziewczynę (córkę tego rolnika, co został tak wystawiony) to nasza randka zmieniła się w romantyczną przygodę na traktorze... :) Zyrtec i rumianek trochę pomógł, ale później 3 dni mnie węzły chłonne na szyi i płuca bolały jak diabli.

    Myślę (o ile nie masz nic przeciwko), że możesz nazwę tego lekarstwa i jak zażywać w komentarzach wpisać - inni mogą też skorzystać z Twojej rekomendacji. Jeśli, nie to będę bardzo wdzięczny za maila.

    OdpowiedzUsuń
  9. Może gospodarz za dobrze płacił? Bo 10zł za godzinę, to w okolicach Gniezna (chyba najwyższe bezrobocie w Wielkopolsce) nawet w okresie boomu pomocnik murarza nie zarabiał, nie mówiąc o innych pracownikach niewykwalifikowanych.

    OdpowiedzUsuń
  10. Znajdź aptekę homeopatyczną. Kup lekarstwo firmy Boiron o nazwie Pollen. Jest to niewielka buteleczka z granulkami w środku. Możesz trafić na Pollen 9 i Pollen 15. Te cyfry to ilość rozcieńczeń, jakim został poddany lek (tu alergen pyłkowy). Im ich więcej, tym lekarstwo mocniejsze w działaniu. Zaleca się zacząć od Pollen 9 (słabszego), a potem przejść do 15. Ale może być, że będzie tylko 9 albo tylko 15. Nic to. Jeśli trafisz 9, zażywaj po 5 granulek rano na czczo pod język, aż się rozpuszczą. Jeść i pić można dopiero 0,5 godziny później.
    Jeśli trafisz tylko 15, zażywaj po 3 granulki w ten sam sposób.
    Leczenie trwa cały sezon letni.
    Powinno wystarczyć do końca życia.
    W pierwszej części lata łykasz 9, potem 15, albo 15, tylko zwiększasz dawki do 5 granulek.
    Staraj się nie zapomnieć zażywania leku, bo każda przerwa rozpoczyna leczenie od początku!
    Siłą homeopatii jest systematyczność.

    Można powtórzyć leczenie w następnym sezonie, o ile pojawiają się objawy. Tzn. wtedy, gdy zaczynasz kichać, a nie przez cały czas.

    Pomaga.
    Życzę zdrowia! ;-)
    Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  11. U nas cena za godzinę pracy to ok. 5 zł, przy cięższych pracach trzeba liczyć 100 zł na dzień. Do tego pełne wyżywienie. I co jest w sumie zrozumiałe kwota wynagrodzenia przekłada się na jakość pracy.
    A wracając do świń, trochę o polskich obecnych realiach: koszt małej świnki to 200 zł, koszt żywca to nawet 3,50 zł/kg. Waga świni utuczonej 100-150 kg, okres tuczu 6-10 msc. Cena 1 szt. żywca to około 500 zł. Daje to oszałamiający zysk 300 zł wypracowany w ciągu 6 msc całodobowej opieki nad zwierzętami. Pozostawię to bez komentarzy. Moi drodzy jeśli to tylko możliwe stosujcie mniej wirtualnej rzeczywistości a więcej konkretów z realnego świata.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Ewa
    Te 300 zł, to nie zysk, tylko wzrost wartości zwierzęcia - musisz liczyć jeszcze koszta paszy, ryzyko i weterynarię :)

    Cena co podajesz - 500zł, czy 3,5zł za kilogram żywca to cena za zwykłą świnię. Mało który rolnik zadaje sobie trud, by marketingować swoje świnie jako lepsze i zdrowsze. Skąd konsument ma wiedzieć, że ta świnia jest droższa, bo warta jest swojej ceny?
    Do tego potrzeba zaufania i wyrobienia marki - to nie powstaje z dnia na dzień.

    http://en.wikipedia.org/wiki/Brand_equity

    Chcesz przykładu z rzeczywistości chociażby Polskiej?
    1.Coca-Cola - sprzedają produkt, który jest szkodliwy dla zdrowia, ma dziwny smak, koszt produktów w butelce koli to kilkanaście gr, nie mniej sprzedają go po cenie kilka razy wyższej...

    Nie uważasz, że łatwiej będzie marketingować produkt, który jest dobry dla środowiska i zdrowy dla konsumenta?
    Do tego nie potrzeba dużych środków, choć nie powiem kasa ułatwia niesamowicie wszystko.
    Następny przykład:
    2.Ja i PIP. Pod koniec sierpnia 2009r pojawiłem się w internecie. Zacząłem świadczyć usługi na które w Polsce nie było rynku!Jak na razie nie ma nie wiadomo jakich dochodów, ale jakoś ciągnę.

    Myślisz, że dużo mnie to kosztowało (pieniędzy)?
    Odpowiem, że nie. Tylko umiejętności, czas i wiedza. Wystarczy chcieć i odpowiednio priorytety ustawić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Co do homeopatii - jest to tylko i wyłącznie placebo. Substancje są tak rozcieńczone, że w leku homeopatycznym nie ma nawet POJEDYNCZYCH ATOMÓW substancji rozcieńczanej. Lekarstwa homeopatyczne są kompletnie sprzeczne z całą wiedzą naukową i opierają się na pseudonaukowych podstawach (pamięć wody, efekt potencjalizacji itp).
    Co nie zmienia faktu, że stosowanie placebo może dawać pewne rezultaty.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że trafię na bardzo przekonywującego lekarza.

    Co do naukowego uzasadnienia... W wieku 16 lat poszedłem do lekarza powiedzieć, że czuję się źle, śpię po 10 godzin na dobę i nadal nie mogę wytrzymać w szkole by nie podsypać na lekcjach (nie chodzi nawet o to, że nudne były). Pan dr. zbadał mnie i powiedział, że wszystko jest ze mną ok, a jestem jeszcze za młody na leki pobudzające.

    Mocno podleczyła mnie tzw. medycyna alternatywna. Większość wiedzy musiałem zdobyć na własną rękę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kogutowi proponuję poczytać sobie trochę o homeopatii, bo dyskusja była ostatnio bardzo żywa i w necie i w tv. Reprezentujesz klasyczny oportunizm racjonalistyczny. Tylko tyle dodam, że leki homeopatyczne, zwłaszcza p.alergii są stosowane przez weterynarzy na zwierzętach (psach, kotach) bardzo skutecznie. Znajoma stosowała na swoim alergicznym dogu, i była zadowolona, bo wreszcie przestała płacić za konwencjonalne leki jak za szynkę ze świni pasionej na żołędziach. Zwierzęta o wiarę w lekarstwo trudno posądzać. Najpierw zatem proponuję sprawdzić, potem się wymądrzać.
    Pozdrawiam, Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wojtku, tej żołędziowej świnki nie bierz do siebie, to żart. ;-)
    Można promować, a jakże. Ale jak kryzys dupnie i nikogo ie będzie stać na specjalne ceny to i żołędziowe świnie będą w równej cenie z nieżołędziowymi... byle dała się zjeść.
    Są wartości bezcenne na tym świecie.
    Znam rolników. Mają zawsze kilka (kilkanaście) świń pasionych zbożem i ziemniakami, a resztę opędzają państwową karmą i osypką. Ta reszta idzie na państwowe skupy, reszta dla rodziny i znajomych. Nie powiem, żeby nie mieli chętnych do kupowania ćwierci czy półtuszy zwłaszcza przed świętami. Ceny są tylko trochę wyższe, niż w skupie. Tu zasady też dyktuje jakiś rynek innego obiegu. Ale kupić już osobno słoninę, boczek to już kasiora. Ostatnio zdaje się coś się ruszyło w tej materii samo. Ludzie masowo przyznają, że świńskie mięso ze sklepu śmierdzi i szukają u chłopa. Tu jednak gra rolę też uczciwość (moralność) owegoż. Skąd pewność czym ową świnię karmił? Może tylko tym się owa świnia różnić, że nie pochodzi z masowej hodowli i nie jadła aż tyle koncentratu kanibalistycznego co tamta.
    Pozdrawiam, Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ewo napisałem wpis, taki ekonomiczny.

    W kwestii żywności jestem niczym Stalin - "wierzę ludziom, ale wolę ich kontrolować ;).
    Dlatego do czasu aż się nie przeprowadzę i nie będę swojego produkował, to będę kupował "normalne" jedzenie, bez certyfikatu. No chyba, że będę mógł dokonać inspekcji danego gospodarstwa, zwierząt itp. Wielokrotnej inspekcji, np. kupując owoce czy warzywa. Sama jesteś "w branży" dłużej niż ja i znasz pewnie więcej historii o żywności "z certyfikatem" niż ja.

    Znam przypadek, że jedna rodzina przeszła na wegetarianizm właśnie z powodu tego, że "mięso śmierdzi"

    OdpowiedzUsuń