Znajdziecie tu Państwo informacje nt. permakultury, leśnych ogrodów, leśnictwa, agroleśnictwa, zdrowego odżywiania, domów pasywnych i ekologicznych, hodowli zwierząt, wykorzystania roślin w budownictwie, rolnictwie ekologicznym oraz ogrodnictwie ekologicznym. Zapraszamy do lektury!
środa, 20 stycznia 2010
Egzotyczne czy krajowe?
Barszcz Sosnowskiego - jedna z roślin obcego pochodzenia. Skądinąd dar ZSRR dla bratniego PRLu.
Chyba każdy ekologicznie nastawiony ogrodnik zastanawiał się kiedyś nad tym, czy dobrze posadzić jest konkretną rośliny w swoim ogrodzie. Niektóre mogły zostać zdyskwalifikowane z tego względu, że nie są „rodzime”, ”krajowe”, lub są egzotyczne, inwazyjne. Przedstawię kilka ciekawych informacji...
Co to jest roślina „krajowa” a co egzotyczna? O ile te drugą grupę łatwiej określić to z tą pierwszą już nie jest tak łatwo. Rośliny zawsze się rozprzestrzeniały przy pomocy zwierząt (w tym ludzi), wiatru, czy wody.
Jeszce kilkanaście tysięcy lat temu na terenie północnej polski z powodu zlodowacenia nie było żadnych roślin. Czy to oznacza, że każda roślina tam rosnąca jest egzotyczna?
Dodam tylko, że większość (ponad 50%) naszego kraju jest pokryte roślinnością obcego pochodzenia. Bo czyż krajowym, czy rdzennym można nazwać
pszenicę, żyto, owies pochodzące z Azji?
Ziemniaki, pomidory, kukurydza, tytoń, dynia pochodzą z Ameryki Południowej i Północnej
Len pochodzi z Afryki
Nawet nasza jabłoń domowa nie jest polskiego (czy nawet europejskiego) pochodzenia.
Jak zatem wyglądałby polskie sady, pola, czy ogrody bez tych roślin? A przede wszystkim jak produktywne byłyby?
Wiele szumu wywoływane jest, że jakaś roślina jest nie tutejsza, że jest rośliną inwazyjną. Słowo „inwazja” wiąże się z silnym nacechowaniem emocjonalnym.
Tłumaczy się, że wypiera rodzime gatunki roślin. Prawdą jest natomiast, że ekosystemy zmieniają się, i z czasem dostosują się do wszystkich nowych roślin i innych organizmów.
Ten czas szacuje się średnio na 300 – 500 lat. To dużo licząc ludzką skalą czasu, ale bardzo mało w skali natury.
Stosunkowo niedawno w Polsce pojawił się szrotówek kasztanowcowiaczek – owad żywiący się liśćmi kasztanowca zwyczajnego (popularnie zwanego kasztanem), niektóre dane donoszą, że niektóre gatunki ptaków (głównie sikory) zaczynają się nim żywić. To w taki sposób wytwarza się naturalne więzi między gatunkami. Gdy zwiększa się dostępność jakiegoś typu pożywienia, po jakimś czasie pojawiają się jego amatorzy.
W celu ochrony kasztanowców (i nie tylko) warto więc instalować budki lęgowe dla ptaków dostosowane dla sikor, oraz dokarmiać je zimą wykładając słoninę lub nasiona oleiste (słonecznik, konopie...) Tak przy okazji. Kasztanowiec zwyczajny również nie jest rośliną pochodzenia polskiego...
Zatem czy ogród ekologiczny może zawierać takie „egzotyczne” rośliny? Moim zdaniem nawet powinien. W dzisiejszych czasach dysponujemy roślinami z praktycznie każdego miejsca, łatwo więc możemy dostać rośliny z podobnych stref klimatycznych jak klimat Polski, jednak znajdujących się na „drugim końcu świata” (Japonia, Chiny, Chile, Argentyna, Stany Zjednoczone, Kanada).
Również duży potencjał w dostarczaniu użytecznych roślin mają kraje dawnego Związku Radzieckiego: Ukraina, Kazachstan, Mongolia, Rosja.
Dzięki temu możemy sprawić, że nasz ogród będzie bardzo produktywny. Bo ogród prawdziwie ekologiczny to ogród, który dostarcza nam dużej ilości pożywienia.. Sprawa staje się bardziej jasna, gdy uświadomimy sobie, że rolnictwo jest jednym z głównych przyczyn zanieczyszczenia środowiska. Grunty rolne zajmują w Polsce niemal 60% powierzchni. Jeśli wokół naszego domu będziemy uprawiać tylko rośliny ozdobne, czy będziemy chcieli stworzyć mały rezerwat dzikiej przyrody to będzie dobre dla przyrody...lokalnej. Jednak warzywa i owoce, które będziemy spożywać będą musiały gdzieś rosnąć. Najprawdopodobniej zaś będą rosły w sadach, polach monokulturowych, w których stosuje się herbicydy, fungicydy, nawozy sztuczne. Do tego dochodzą zanieczyszczenia, które powstają w trakcie transportu.
Uprawiając nasz ogród w sposób zgodny z natura przyczynimy się do tego, że będzie on zarówno produktywny jak i przyjazny dla natury.
Treść wpisu pochodzi z mojej książki "Ogród bez chemii", która ukaże się w tym tygodniu (możliwe nawet, że jutro).
A Ty co teraz myślisz o uprawie mrozoodpornego kiwi i pomidorów w swoim ogrodzie?
Etykiety:
biologiczna ochrona,
ochrona środowiska,
rośliny
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam wrażenie że ten post jest wynikiem moich paru komentarzy.
OdpowiedzUsuńIle ludzi na świecie tyle punktów widzenia, w tym niemal każdy ma swoją rację. Ideałem był by złoty środek. Przedstawię zatem mój punkt widzenia, możecie się zgodzić lub nie.
Nie neguję wprowadzania nowych roślin do naszych ogrodów ani naszych krajobrazów, ale odnoszę wrażenie że zbyt wiele uwagi przywiązujesz do wprowadzania "egzotycznych" roślin do naszych ogrodów. Mamy wiele odmian owoców, warzyw itd., które już dawno przystosowały się do naszego klimatu. Są one mocno odporne na nasze warunki klimatyczne, choroby, a i szkody wyrządzone
przez szkodniki nie czynią tak wielkiego spustoszenia jak dla nowych odmian. Moim zdaniem na sam początek powinniśmy wprowadzać "nasze krajowe" rośliny, tworzyć gildie z nimi, a "egzotyczne" powinny być brane pod uwagę na drugim planie. Borówka nie ma u nas wielu wrogów (szkodniki, choroby) przez co nadaje się do uprawy ekologicznej, ale jak pisałem dopiero na drugi plan.
Rozumiem że to były uprawy na dużą skalę, ale może mimo to ku przestrodze podam co stało się z tysiącami odmian kukurydzy uprawianych w Ameryce Północnej, zostały one zastąpione przez jedną może kilka odmian w tym GMO (podejrzewam, że te stare odmiany przepadły). Tak więc na pierwszy plan wysuwam rodzime roślinki jak i zwierzęta, przy okazji będą one mogły posłużyć jako bani genów czy nasion.
Pozdrawiam Marcin.
Poruszyłeś ważną kwestię Marcin, na którą jak piszesz nie ma jednego rozwiązania.
OdpowiedzUsuńJeśli roślina spełniająca daną funkcję (np. wiązanie azotu) będzie krajowa, to użyję krajowej. Jeśli nie będzie krajowej to nie zawaham się użyć jakiejś egzotycznej.
Lokalne odmiany roślin są z reguły lepiej przystosowane do danego klimatu/gleby.
Jednak w niektórych okolicznościach rośliny obcego pochodzenia (inne gatunki) mogą być bardziej produktywne niż krajowe. Wynika to z tego, że nie mają w nowym środowisku wrogów.
Inna sprawa, że ludzie przyzwyczajeni są do jedzenia żywności "egzotycznej" tzn. bananów, pomarańczy itd. Czy nie lepiej będzie gdy gatunki egzotyczne będziemy uprawiać w ogrodzie, jak kupować w supermarkecie (gdzie są importowane z daleka)?
Co do roślin z Ameryki. Monsanto tworzy soję produkującą kwasy omega 3 :|
"Co do roślin z Ameryki. Monsanto tworzy soję produkującą kwasy omega 3"
OdpowiedzUsuńI tu też mamy gotowe rozwiązanie, a mianowicie roślinę o wszechstronnym wykorzystaniu i walorach odżywczo-leczniczych również zawierającą kwasy omega 3, a jest nią już trochę zapomniany LEN.
Że trochę oberwało mi się za książkę Mollisona, mam okazję się odegrać;) bananów i pomarańczy w ogrodzie raczej uprawiać się nie da -taki żarcik;)
Dopóki mam jeszcze jabłka ze swojego ogrodu (jeszcze nie leśnego, ale już nie długo), to staram się nie kupować owoców w sklepie.
Do wiązania azotu można użyć motylkowych, wypróbuje koniczynę białą jako podszycie, do tego może jeszcze bób, groszek i fasolkę, choć nie wiem czy będą się same rozsiewać.
Pozdrawiam Marcin
Nie potrzebnie odebrałeś to jako "oberwanie" - moje intencje były czyste niczym woda w Morski Oku pod koniec sezonu turystycznego:)
OdpowiedzUsuńRoślin i zwierząt zawierających kwasy tłuszczowe omega 3 nie brakuje. Kiedyś ludzie jedli dziesiątki a nawet setki rodzajów roślin. Dzisiaj przemysł spożywczo-rolniczy zmienił to w ten sposób, że jemy 4 rośliny przerobione na dziesiątki a nawet setki sposobów...
Len nie jest rodzimą rosliną;) wartości odżywcze ma bardzo dobre - jak pamiętam by jeść go przez kilka dni to mam później bardzo ładne, lśniące włosy:) Mózg składa się w dużej części z tłuszczy więc na pewno dobrze na niego wpływa.
Bananów nie da się uprawiać, ale da się asyminę trójklapową:) - daje on owoce o smaku budyniu bananowego.
Jakiś dobry substytut pomarańczy pewnie wkrótce też wykombinuję. Jesteśmy więc kwita:)
Można użyć koniczyny, grochu, ale można również wieloletniego oliwnika wielokwiatowego, oliwnika baldaszkowatego, czy rokitnika. Dwie pierwsze dają smaczne owoce jadalne na surowo. Zawierają również kwasy tłuszczowe omega 3 - dość rzadka cecha jak na owoce.
Gdzieś czytałem , że w Himalajach znaleziono gatunek banana ( małe owoce i niesmaczny )do uprawy w naszym klimacie , wytrzymuje poniżej -20st. C , a więc więcej niż musa basjoo . Ponieważ banan jest byliną , można go porządnie przykopcować na zimę , żeby odbił na wiosnę . Jeśli to prawda , to kiedyś ruszą prace hodowlane i doczekamy się bananów do uprawy w naszym klimacie .
OdpowiedzUsuńPodobnie jest z kameliami , są odmiany , które mogłyby przetrwać zimę w ok. Szczecina .
Cedric
Ciekawe.
OdpowiedzUsuńBrytyjczycy w tych skrajnie południowych częściach swojej wyspy też uprawiają banany. Nie żeby mieli owoce, no ale uprawiać uprawiają :)
Potencjał rzeczywiście jest duży. Jest tyle owoców, które wymagają tylko trochę uwagi i nakładów ze strony pomologów, czy ambitnych ogrodników - amatorów... Chociażby wymieniona wyżej asymina trójklapowa (paw paw)
Inna sprawa, że globalne ocieplenie ma miejsce, więc nasze możliwości uprawy ciepłolubnych roślin się poprawią.
Jak to śpiewał Monty Python "Always look on the bright side of life"