niedziela, 3 stycznia 2010

Pochwała lenistwa - Minimum wysiłku maksimum efektów


Obraz: Jean-Léon Gérôme Targ niewolników. Pan w zielonej szacie sprawdza, czy potencjalny zakup (niewolnica) będzie nadawać się do pracy.

Minimum wysiłku maksimum efektów. To jedna z zasad permakulturowych. Jedni mogą pojmować to jako pochwałę lenistwa, drudzy jako normalną zasadę działania wolnego rynku. Zgadzam się z obiema opiniami.

Dlaczego permakultura ma za zasadę lenistwo? To proste, ponieważ jest to przyjazne dla środowiska (zobacz post o etyce w projektowaniu permakulturowym)
Często sami przez czynniki kulturowe czynimy się niewolnikami.

W jaki sposób lenistwo może przyczynić się do ochrony środowiska? Czy nie powinniśmy "działać" by zwalczyć globalne ocieplenie, ocalić misie polarne, topniejące lodowce? Właściwie to nie. To co powinniśmy uczynić ograniczyć naszą "działalność". Przedstawię to na przykładzie:

Jeśli zamiast zbóż jednorocznych posadzimy drzewa dające jadalne orzechy, kasztany, nasiona nie będziemy musieli orać co roku gleby. Orka na głębokość 24cm na 1ha gruntów...ornych (czy to nie paradoks?) wymaga przerzucenia 3600 ton gleby. Jak myślisz jakie ilości energii (paliw kopalnianych) są do tego potrzebne? Jeśli tylko byśmy zasadzili produktywne, jadalne drzewa...
I nic (jeżeli chodzi o oranie) z tą glebą potem nie robili.

Kolejnym przykładem jest leśny ogród kontra tradycyjny "warzywniak". Jeśli "zapełnimy" wszystkie nisze ekologiczne w naszym leśnym ogrodzie(więcej o tym tutaj i tutaj) to ograniczymy zdecydowanie takie czynności jak nawożenie, pielenie, ochronę roślin... Ponownie projektujemy ogród w ten sposób, że nie będziemy musieli nic robić.

Kolejnym przykładem jest dom pasywny. Projektujemy go z myślą o minimalnym zużyciu energii - czyli po to by nie musieć dokładać do kominka w każdy jesienny i zimowy dzień. Nawet jeśli mieszka się na wsi i opala własnym drewnem warto wybudować dom pasywny. Mimo, że za to nie płacisz, nie oznacza, że nie spalasz drewna wartego 3000zł.

Następny przykład to wykorzystanie deszczówki w mieście. Zwłaszcza w osiedlach domów jednorodzinnych. Woda z dachu płynie do rynsztoka (gdzie miesza się z "normalnymi" ściekami np. z toalety) po czym jest pompowana do oczyszczalni ścieków. W czasie ulewnych deszczy ilość ścieków jest tak duża, że oczyszczalnia nie jest w stanie ich wszystkich oczyścić, więc część nieoczyszczonych ścieków trafia do jezior, rzek, strumieni(gdzie kąpiemy się latem), wód podziemnych (skąd potem czerpiemy wodę do picia). To sztandarowy przykład jak stwarzamy sobie pracę. Gdyby deszczówka była magazynowana wtedy:
-Ograniczamy zużycie wody wodociągowej
-Mamy bardzo dobrą wodę do podlewania ogrodu, spłukiwania toalety
-Przyczyniamy się do poprawy stanu środowiska.

Klasą samą w sobie jest trawnik, ale to temat na osobny post...

Zdjęcie dzięki uprzejmości Wikipedii


Co o tym myślisz? Zostaw proszę komentarz, ponieważ ciekawi mnie Twoja opinia.

2 komentarze:

  1. Moge prosic o wpis nt wierzby energetycznej? Czy oplaca sie jej uprawa: moze lepiej uprawiac cos innego a opal po prostu kupowac? Z drugiej strony niezaleznosc energetyczna moze byc warta wiecej niz obecna cena opalu...

    Wlasnie czytam o uprawach tej rosliny, najwieksze problemy sa w pierwszym roku, gdy trzeba walczyc z chwastami. Wydaje sie ze idealnym rozwiazaniem byloby posadzenie wierzby wraz z innymi pozytecznymi roslinami ktore zagluszylyby chwasty i umozliwily wzrost wierzby... Co na to permakultura ? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkrótce wpis na ten temat będzie:) W skrócie wierzby na cele energetyczne uprawiać się raczej nie opłaca. Roślina ta jest bardzo żarłoczna. By było to jako tako opłacalne potrzebne jest tanie źródło nawozów. Zazwyczaj są to osady z oczyszczalni ścieków. Osady te oprócz "świętej trójcy" nawozowej N-azot, P-fosfor, K-potas (makroelementy potrzebne do uprawy roślin w największej ilości) dostajesz gratis takie dodatki jak kadm, rtęć, ołów. Innymi słowy zatruwasz sobie glebę. Jeśli nie stosuje się nawożenia to po kilku lat będzie się miało "pustynie a nie glebę". Cytat mojego (prawie) teścia
    Wierzba zawiera dużo wody. W Australii i nie tylko ludzie zajmujący się projektowaniem Keyline wykorzystują żywopłoty z wierzby jako ochronę przed pożarem. Pas wierzby ma pochłonąć energię cieplną powstałą w czasie pożaru. Wierzba jest najlepszym do tego celu gatunkiem, bo się nie pali.

    Woda zawarta wierzbie sprawia, że gdy ją spalamy zostaje ona wyparowana. Parowanie natomiast powoduje ochłodzenie substancji parującej (na tym polega system termoregulacji ludzi poprzez pocenie się). Czyli podczas spalania wierzby podgrzewamy wodę, której nie jesteśmy w stanie wykorzystać.
    Wierzba zawiera również stosunkowo dużo chloru, który przyspiesza korozję piecy grzewczych.

    Jako podszyt na plantacji wierzby dobra byłaby koniczyna biała, gdyż wiąże azot z powietrza. Nie wiem natomiast jak wpłynęłoby to na koszta (1kg nasion koniczyny kosztuje kilkanaście do dwudziestu coś zł) Najprawdopodobniej by się nigdy nie zwróciło.
    Pomysł jest zatem z tych dobrych, ale ekonomicznie nie opłacalnych:)

    W permakulturze wszystko działa w dwie strony. To co w jednym przypadku jest wielką wadą, w niektórych okolicznościach i przy odpowiednim projekcie może być zaletą.

    "Żarłoczność" wierzby można wykorzystać do oczyszczenia szarej wody, stawu, jezior, z nadmiaru biogenów (NPK). Nie dość, ze oczyści się poprzez eksport NPK z ekosystemu np. staw, czyli wykona się jakąś pracę, to jeszcze pozyskujemy (kiepskiej jakości, ale zawsze) drewno opałowe.

    Alternatywnym rozwiązanie jest przekompostowanie wierzby i uzyskanie z tego procesu ciepła. W tym przypadku wilgotność wierzby nie jest problemem - przecież kompost będziemy musieli i tak podlewać.

    Na opał do domu lepiej nadają się inne gatunki roślin, ale to już temat na osobny wpis.

    OdpowiedzUsuń