sobota, 2 stycznia 2010

Orać, czy nie orać? - oto jest pytanie


Na zdjęciu orka w akcji. Zwróć uwagę na potencjalną erozję wietrzną i to w jakim stanie jest gleba.

Często na blogu wspominałem o minusach orania. Dzisiejszy post poświęcony będzie temu - oraniu, przekopywaniu gleby i tym podobnym praktykom. Jak większość tematów związanych z glebą również to zagadnienie jest bardzo ważne, gdyż oranie jest jedną z głównych przyczyn utraty żyzności gleby. Nie ma natomiast permakultury (ang.permanent agriculture - trwałego rolnictwa) bez posiadania żyznych, produktywnych gleb.


Oto główne powody dla których się orze, czy przekopuje ziemię:
-kontrola chwastów
-zabicie szkodników (np. pędraków)
-zwalczanie ubicia gleby
-szybsze rozłożenie resztek pożniwnych
-zaaplikowanie obornika, kompostu
-wapnowanie
-zabicie nawozów zielonych
-zabicie roślin użytkowych (np. zmiana użytkowania terenu z pastwiska na zboża)
-na ziemiach gliniastych rozbija duże bryły ziemi, czym poprawia się kiełkowanie nasion
-przekopywanie ogródka może być rodzajem katharsis - człowiek się męczy więc odstresowuje:)

Oto główne powody dla których nie powinno się orać/przekopywać gleby:
-niszczy się strukturę gleby
-czyni się glebę podatną na erozję
-niszczy populacje mikroorganizmów, dżdżownic...
-niszczy się grzybnie grzybów
-nadmierne natlenienie powoduje stratę materii organicznej
-powoduje ubicie gleby
-wydobywa na powierzchnię nasiona chwastów
-potrzeba do tego dużo energii (ludzkiej albo z paliw kopalnianych), czasem również kosztownych maszyn. By przeorać 1 ha ziemi na głębokość 24cm trzeba "przerzucić" 3600 ton ziemi!

Jak widać oranie pomaga na wiele problemów, które samo wywołuje. Alegoria z przysłowiem, że socjalizm to ustrój, który bohatersko zwalcza problemy nieznane w innych ustrojach zupełnie przypadkowe:)

2 największe wady orania to powodowanie ubicia gleby oraz nadmierne utlenianie materii organicznej. Ubicie gleby wiąże się ze stosowaniem zbyt ciężkich maszyn rolniczych, złych opon, złego rozłożenia ciężaru w tych oponach oraz wykonywanie prac polowych gdy ziemia jest zbyt wilgotna.

Strata materii organicznej w glebie to już z permakulturowego punktu widzenia grzech ciężki, by nie rzec śmiertelny. To materia organiczna utrzymuje wodę w glebie, to ona sprawia, że gleby mają ładny, czarny kolor. To właśnie humus - inaczej próchnica (jedna z form materii organicznej) sprawia, że w glebach piaszczystych są utrzymywane mikro i makroelementy.

Materia organiczna w glebie zapewnia ciężkim, gliniastym glebom dobry drenaż (woda wsiąka w głąb i nie tworzą się kałuże). Jeśli wystąpi susza to na glebach z wysokim poziomem humusu jej skutki objawią się dużo później w porównaniu do gleby z niskim poziomem próchnicy, albo nie objawią się wcale.

Jeśli oramy albo przekopujemy glebę urządzamy prawdziwy holocaust żyjącym w glebie organizmom. Organizmy beztlenowe są wystawione na działanie tlenu, więc giną. Organizmy tlenowe są zakopywane, przez co nie mając dostępu do tlenu duszą się. Organizmy, które żyją na powierzchni ziemi są zakopywane natomiast stworzenia żyjące głębiej są wyrzucane na powierzchnię.

Nie zrównuję ludzi z organizmami glebowymi, ale proszę sobie wyobrazić co stałoby się z ludźmi gdyby wraz z ich domami nagle w ciągu kilku sekund zostali wrzuceni za pomocą gigantycznego pługa kilkaset albo i kilka tysięcy m pod powierzchnię ziemi? Wynikiem takiego postępowania byłaby masowa śmierć. Dokładnie to samo dzieje się z organizmami glebowymi podczas orania, czy przekopywania. Czy kiedykolwiek podczas przekopywania ogródka zdarzyło się Tobie przepołowić dżdżownicę na pół? Wyobraź sobie jak wpływa na populację tych pożytecznych istot oranie, które przecież jest głębsze i rozleglejsze. Kopanie ręczne jest stosunkowo wolne, dżdżownice słyszą nasze kroki - wibracje więc uciekają przed nimi. Przed dużo szybszym i głębszym zazwyczaj oraniem nie ma dla nich ucieczki.

Podobny wpływ oranie ma na grzyby. Grzyby, które widzimy i zbieramy na jesień w lesie to tak naprawdę tylko mała część grzyba - kilkadziesiąt do kilku tysięcy razy większa część grzyba znajduje się pod ziemią. Ta podziemna część grzyba to grzybnia. Większość roślin tworzy symbiotyczne (obustronnie korzystne) związki z roślinami. Grzyb dostarcza roślinie wodę, substancje mineralne. Roślina grzybowi daje cukry. Jeśli zatem niszczymy tą rozległą, podziemną sieć oraniem (pług dosłownie przecina cząsteczki gleby) to uzależniamy rośliny od dostaw nawozów, gdyż grzyby już nie dostarczają minerałów z gleby roślinom. Również susza jest bardziej dotkliwa dla roślin bez mikoryzy, bo tak nazywa się tego rodzaju związek. Więcej na ten temat możesz poczytać tutaj cz.1 oraz tutaj cz.2

Zatem czy należy orać, czy nie?

Jak zwykle w takich przypadkach wszystko zależy od okoliczności... W permakulturze nawet nawozy sztuczne czasami są wykorzystywane. Tak samo jest z oraniem. Jeśli oranie ma na celu poprawę zdegradowanej gleby, lub trwałe podniesienie żyzności wtedy jest to uzasadnione. Dobrym przykładem zastosowania orania jest Keyline design dzięki któremu możemy zwiększyć poziom materii organicznej w glebie i znacznie poprawić jej produktywność. W tym przypadku orze się przez kilka sezonów i potem już się tego nie powtarza.

Ostatecznie to Ty zadecydujesz czy będziesz orał, czy nie, przekopywał ziemię w swoim ogrodzie. Zawsze jak będziesz to robił wiedz, że oranie ma nie tylko plusy ale również dużo minusów. O alternatywach do orania, czym można je zastąpić (jeśli trzeba?) przeczytasz w następnym poście o oraniu..

Zdjęcie dzięki uprzejmości Wikipedii.

A Ty co o tym myślisz? Masz jeszcze ochotę przekopać ogródek?

5 komentarzy:

  1. Oj Panie Wojtku tak sobie czytam i czytam i dochodzę do wniosku,że jescze nie całkiem to czego nauczył się Pan na kursach zostało przetrawione wewnętrznie i zaakceptowane jako sposób myślenia a raczej działania.
    "Jak zwykle w takich przypadkach wszystko zależy od okoliczności... W permakulturze nawet nawozy sztuczne czasami są wykorzystywane."
    Oczywiście, że można nawozić nawozami sztucznymi tylko,że taka uprawa nie ma juz nic wspólnego z permakulturą. Co do pytania tytułowego nasuwa mi się pytanie podstawowe.Po co orać? Czy nie łatwiej - jak przystało na kontemplujacego leniucha - podpatrzeć jak odbywa sie to w naturze? Polecam książkę Seppa Holzera Permakultur wydaną po niemiecku nakładem wydawnictwa Leopolda Stockera w 2008 r.O polskim tłumaczeniu nie słyszałem. Polecam bo Holzer to praktyk, który słowa prrmakultura uzył dopiero wtedy gdy przekonano go, że to co od lat robi u siebie na 45 ha gospodarstwie to właśnie permakultura. Przepiękna, mądra, usiana autobiograficznymi wstawkami książka... ucząca tego co każdy chłop( w odrózniniu od rolnika) powinien z natury rzeczy wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. o używaniu nawozów sztucznych napisałem całkiem świadomie i nadal bym to podtrzymywał - istnieją sytuacje, gdzie używanie nawozów sztucznych jest uzasadnione.
    Przykładowo użycie molibdenu. Na glebach w niego ubogich jego deficyt może się objawiać upośledzonymi zdolnościami wiązania azotu przez rośliny. Dawka tego nawozu to około 100 gramów na hektar raz na 10 lat. W Polsce raczej tego problemu nie mamy, gdyż nasza gleba jest geologicznie rzecz biorąc bardzo młoda. W takiej Australii jednak to 100 g na ha / 10 lat zwiększa
    plony z ha o kilkadziesiąt procent.
    Czy jest to nawóz sztuczny? Tak, czy jego użycie byłoby uzasadnione? Czy jest to permakultura, nie wiem, wiem natomiast, że projektanci permakulturowi często korzystają z takiego narzędzia jak analiza gleby po czym "sypią" mikro i makroelementy których w danej glebie brakuje. Zwykle to jednorazowe działanie, pomagające przyjąć się drzewom.

    Czy jest to uzasadnione działanie?
    Moim zdaniem tak - trzeba patrzeć na sprawę całościowo.

    Podobnie ma się rzecz z oraniem. W poście jest odnośnik, kiedy może być to korzystne - projektowanie Keyline. Kilkukrotne użycie kultywatora może sprawić, że wytworzymy glebę, która w innych okolicznościach tworzyłaby się kilkaset, kilka tysięcy lat.

    Co do lenistwa:
    W naturze nie występowały sytuacje, że jakiś teren regularnie przez 1000 lat był regularnie wywracany do góry nogami. Czasami trzeba się wziąć do roboty i zacząć robić. Czasami oznacza to również, że trzeba żonie założyć chomonto:) ten ostatni raz...

    Piszę często, że zależność naszego rolnictwa od paliw kopalnianych jest niedobra. Nie przeszkadza mi to jednak użyć koparki, czy spychacza, który przecież zużywa mnóstwo paliwa do wykopania tamy, czy swale'a. Holzerowi również.

    Książkę pewnie kiedyś kupię, niestety moja znajomość niemieckiego pozwala co najwyżej na zrobienie zakupów w niemieckim supermarkecie samoobsługowym:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Wojciechu podoba mi się generalnie to co Pan pisze, pochwalam również Pana zdystansowane podejście do własnej osoby.
    W równie zdystansowany sposób podszedłbym do kwestii plonu z ha bo nie jest on wartością jedyna w sobie. To do czego prowadzi pogoń za maksymalizacja q z ha widzimy na więszości naszych polskich pól. Monokultury bez obsadzonej miedzy z przenawożoną glebą nie bedące w stanie wyżywić rodziny. Nie mam zamiaru iść w tym kierunku. Ta ziemia wycierpiała juz wystarczająco dużo eksperymentów. Pozwólmy naturze by znalazła na niej znów swoje miejsce. I nie musimy jej wydzierać ostatniego buraka, ziemniaka czy przetwarzać ostatnie opadłego jabłka. Zostawmy coś dla dzików by nie były skazane na genetycznie zmodyfikowana kukurydze wysypaną przez "mysliwych" bezposrednio przed amboną. A jesli skorzystają z takiego zaproszenia i zryją nam kawałek pola to nie patrzmy na to jak na wielką szkodę bo mieliśmy u siebie darmowego pracownika. Zamiast wylewać łzy obsiejmy tak zaoraną ziemię i nie zapominajmy przy zbiorach zostawic coś dla naszego już teraz darmowego pracownika. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Z ciekawości zapytam, jesteś rolnikiem (bez sarkazmu)?

    Powiem Ci Anonimowy, że poniekąd rozumiem tych rolników. System jest tak zaprojektowany, że marże często są cienkie jak kartka papieru. Koszty produkcji rolnej są stosunkowo wysokie, często również jedyne co rolnik może zrobić to minimalizowanie strat, właśnie poprzez zebranie wszystkiego. Po prostu rolnicy są trybikiem w tym systemie, trybikiem, który ma robić w polu, kupować nawozy sztuczne, pestycydy, traktory...

    To co proponuje permakultura to drastyczna redukcja kosztów i często również zwiększenie plonów. W takiej sytuacji te dziki mogą sobie zeżreć trochę buraków, czy pyrek:) ...

    W każdym miejscy zaprojektowanym zgodnie z zasadami permakultury powinna być również strefa 5 - teren pozostawiony samemu sobie. To z tego miejsca czerpiemy inspirację, to tutaj obserwujemy naturę, by móc później powielać wzorce.

    Również pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń