czwartek, 28 stycznia 2010

Jak chronić gospodarstwo i ogród przed większymi zwierzętami?

Jedna z Czytelniczek bloga - Ewa S. zainspirowała mnie do napisania wpisu o ochronie pól i ogrodów przed dzikimi zwierzętami.

Istnieją cztery ogólne strategie:

-odizolowanie od naszej posesji tych zwierząt
-uprawa roślin, które te zwierzęta lubią bardziej niż to co my chcemy zebrać
-kontrola populacji
-stosowanie repelentów (środków chemicznych, które sprawiają, że opryskane nimi rośliny będą miały dla zwierząt nieprzyjemny smak i/lub zapach)

Każda z tych metod ma swoje plusy i minusy, nie ma niestety żadnej magicznej metody.

Dziś skupię się na pierwszej strategii.

Zatem jak sprawić, że taki np. żubr nękający Ewę S. ;) nie będzie jej przeszkadzać? Teoretycznie można wybudować ogrodzenie. Jednak jakie silne ogrodzenie musiałoby to być, by zatrzymać to ważące niemal tonę zwierzę? I ile by to miało kosztować. W przypadku ogrodzenia pola koszt takiego "ciężkiego" ogrodzenie (pewnie trzeba by było wybudować fundament pod każdy słupek) byłaby kosmiczna, pewnie i tak nigdy by się nie zwróciła. Pewnym rozwiązaniem tego problemu jest zastosowanie techniki, którą zaczęto stosować w Afryce by ogrodzić pola uprawne i sady przed słoniami. Żubr je dziennie około 40-60 kg paszy, słoń natomiast jest w stanie zjeść dziennie około 200-250 kg. Jako, że słoń to zwierzę stadne a nie są niezwykłe stada liczące po sto i więcej sztuk, to można wyobrazić sobie skalę zniszczeń jakie te zwierzęta mogą dokonać. Jeden "lunch" takiego stada może oznaczać głód dla całej wioski...


Zwykle rolnicy ustawiają straże, w razie czego słonie są odstrzeliwane.

Istnieje jednak sposób, który sprawi, że słonie i ludzie mogą współżyć razem. Sposób ten opisał Mollison. Ta technika nazywa się płot "Ha Ha!" Polega na wykopaniu rowu o głębokości 2 metrów. Ważne by rów miał strome brzegi. Szerokość rowu może być rożna, ale nie mniejsza na 2 metry. Na dnie rowu można również coś uprawiać. Słonie nie mogą zejść na dół. Dlaczego nazwa "Ha Ha!" Bo rolnik może stać po drugiej stronie rowu i śmiać się słoniowi w twarz (czy może trafniej w trąbę;). Mollison ma bardzo specyficzne poczucie humoru...

Skoro metoda działa na 3 metrowe słonie, to zapewne zadziała na 2 metrowe żubry.

Następnym dość popularnym szkodnikiem jest zając/dziki królik. Z nimi jest taki problem, że zwykły płot nie wystarczy, bo stwory te mogą kopać. Martin Crawford z Agroforestry Research Trust, którego leśny ogród przylega do lasu wynalazł dość ciekawy sposób na radzenie sobie z tymi zwierzętami(choć w Anglii mają dużo więcej królików niż zajęcy - odwrotnie niż w Polsce). Zauważył, że króliki są w stanie zrobić podkop pod płotem, nawet dość głęboki. Zakopywanie siatki metalowej na głębokość 1 metra byłoby niezwykle męczące. Zauważył również, że króliki zaczynają podkop zaraz przy płocie. Postanowił więc założyć siatkę również na ziemi, od strony lasu (czyli skąd przychodzą króliki do jego leśnego ogrodu). Położył 40 cm siatki metalowej. Króliki gdy chciały dobrać się do jego roślin zaczynały podkopywać się przy płocie. Gdy jednak po kilku próbach natrafiały na siatkę i nie mogły się przekopać, to musiały sobie odpuścić. Króliki nie są zbyt inteligentnymi zwierzętami - nie są w stanie wpaść na to, że 45 cm od płotu już siatki nie ma.



Znowu widać jak ważna jest obserwacja natury - wystarczy patrzeć, a rozwiązanie przyjdzie samo...

13 komentarzy:

  1. Z tymi zającami/królikami to chyba nie głupi pomysł. Ale wykopanie fosy i umocnienie jej ścian to na pewno nie mały koszt, musieli byśmy mieć naprawdę wartościową uprawę by opłacało się ją w ten sposób chronić od zwierząt. A w związku z tym że w większości (chyba wszystkie) uprawy u nas są na granicy opłacalności, to taki rów raczej nie wypali. No chyba że mamy na tyle pieniędzy że nam na nich nie zależy. Tańszym choć mniej skutecznym rozwiązaniem było by ogrodzić teren siatką leśną lub pastuchem elektrycznym. Rozpędzonego stada słoni to nie zatrzyma;) ale spokojnie pasące się żubry na pewno.
    Poza tym, tą fosę raczej i tak należało by ogrodzić, ponieważ była by niemałym zagrożeniem dla ludzi i zwierząt.
    Pozdrawiam Marcin

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja, chyba żubry aż takich strat nie wyrządzają. Nie mniej jest to jakieś rozwiązanie w przypadku, gdy nie ma się pieniędzy, a ma mnóstwo czasu i ochoty "przypadkować" :)

    Problem opłacalności upraw jest kwestią odpowiedniego zarządzania i wiedzy. Wykorzystując zasady permakultury można zmniejszyć koszty i zwiększyć produkcję. Pastuch elektryczny, to rzeczywiście ważny wynalazek, często wykorzystywany w systemach permakulturowych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że opłacalność ze sprzedaży produktów wytworzonych na zasadach premakultury, będzie zależeć również od skali naszej uprawy, bo przy zbyt dużej (obszarowo i ilościowo) produkcji może być problem ze zbytem produktów, tym bardziej że często są to produkty nie goszczące na stole przeciętnego Kowalskiego czy Nowaka.
    W tej chwili mogę podnieść opłacalność z hektara mojego pola bez stosowania zasad permakultury, poprzez uprawę warzyw zamiast zbóż, ale problem jest ze sprzedażą tych warzyw, obrót tonami na bazarze(raczej się nie da) lub sprzedaż hurtowa po niskich cenach.
    Pozdrawiam Marcin

    OdpowiedzUsuń
  4. To przy założeniu, że jako rolnik produkujesz tylko żywność. Możesz również produkować przecież wartościowe drewno różnego rodzaju, tyczki bambusowe...

    Zasady permakultury można wykorzystać na każdą skalę i nie ignorowanie praw natury popłaci na każdą skalę. Takie rzeczy jak żywopłoty, przecież zwiększy wydajność praktycznie każdej uprawy. Czy to np. jagody goji, borówek, czy "najnormalniejszych" zboża, typu żyto, pszenżyto, pszenica. Taki żywopłot zwiększy również opłacalność uprawy warzyw. Kilka - kilkanaście procent większe plony to przecież nie tak mało. Zwłaszcza, gdy uwzględni się, że żywopłot może mieć też inne funkcje i nie jest to teren wyłączony z produkcji. Nie musisz nawet zmieniać sposobów produkcji na taką bez chemii. Po prostu wiatr nie będzie wysuszał tak gleby i upraw, więc będą wyższe plony.

    Może skoro są problemy ze zbytem, można rozważyć czy nie przestawić się teraz powoli na jakieś wieloletnie uprawy (typu kasztany chińskie). Gusta kulinarne ludzi się zmieniają i będą się zmieniać. Ludzie chcą nowości i egzotyki - trend ten będzie postępował.

    Warto być w czymś pierwszy. Ja z moim przyjacielem zakładamy pierwszą w Polsce "plantację" (oczywiście nie monokulturową) jagód goji (kolcowój pospolity). Takich produktów, w których można być pierwszym jest mnóstwo...

    Jeżeli chodzi o zbyt...
    Jeśli stworzy pan stosunek z klientem to będziesz w stanie sprzedawać mu bezpośrednio, klient nawet przyjedzie odebrać towar. Musi mieć tylko powód.

    "Taniość" zakupu nie jest powodem, bo jeśli uwzględni się koszt transportu to wcale nie wychodzi mu taniej.
    Kiedyś słyszałem, że jeden z rolników otrzymał pytanie od klienta. "Czy podaje Pan swoim brojlerom i nioskom antybiotyki w paszy?" Rolnik odp. "tak, bo inaczej by chorowały przecież" klient zrezygnował z zakupu i odszedł.

    To dało mu do myślenia.
    Żaden z klientów nigdy, mu nie podziękował i nie powiedział coś w stylu "wie pan, bardzo cieszę się, że sypie pan te wszystkie hormony wzrostu, i daje antybiotyki swoim kurczakom. Dzięki temu jak kupuje tego kurczaka i robię z niego rosół, to mogę odpuścić mojej córce popołudniową dawkę antybiotyków gdy jest chora na zapalenie oskrzeli." Nigdy też nie usłyszał, że klient cieszy się, że wali na pola nawozy sztuczne, opryskuje je nawozami sztucznymi. Gdy przemienił się na uprawę ekologiczną (nie permakulturę, bo w tamtym czasie o tym jeszcze nie wiedział). Słyszał rzeczy w stylu "że klienci dziękują mu za to, że te kurczaki są z wolnego obiegu i nie są faszerowane antybiotykami, a krowy żywione są paszą, które nie zawierają jej kuzynek.

    Może to jest jakieś rozwiązanie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Do tego można stworzyć stronę internetową. Np. na blogspocie - czas 10 minut, koszt 0 zł.
    nawet jeśli nie będziesz od razu mieć certyfikatu, żeś ekologiczny, a np. będziesz komunikował (na blogu) że starasz się przestawisz, albo chociaż prowadzić zintegrowaną produkcję rolną i starasz się zminimalizować zużycie chemii, to jesteś w stanie stworzyć więź z klientem. Już nie będziesz dla niego "producentem rolnym", ale "naszym" rolnikiem Marcinem, który co prawda pryska pola chemią, ale stara się minimalizować zużycie, więc siłą rzeczy lepiej kupić od niego pietruchę niż od jakiegoś Iksińskiego na bazarze o którym nic nie wiesz. Takie blogi "farmowe" są bardzo popularne na zachodzie...
    Ja na tym blogu również stworzyłem więź z czytelnikami. Nie jesteś dla mnie jakimś "czytelnikiem", tak samo ja nie jestem dla Ciebie "jakimś kolesiem co pisze bloga", tylko jestem dla Ciebie Wojciech Majda, człowiek, którego mniej więcej znam, wiem, czego można się po nim spodziewać

    Skoro umiesz pisać komentarze pod tym wpisem, to umiesz też napisać wpis na blogu - to jest proste jak barszcz. Proszę zobacz jak wyglądają moje pierwsze wpisy. Krótkie, stylistycznie "waga ciężka". Jak linka wklejałem to ani nie klikalny, ani nic... Teraz już są linki klikalne, są również zdjęcia, ba filmiki! :) Jakieś akcje marketingowe przeprowadzam... Wszystko dla ludzi i wszystkiego można się nauczyć, to nie jest takie trudne jak się wydaje.


    Pozdrawiam również i mam nadzieję, że moje "rady marketingowe" na coś się przydały :D
    Się tak rozpisałem, że gógiel kazał mi na 2 części podzielić mój komentarz :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałem w książce "Wyróżnij się lub zgiń", że jakiś browar w USA zaczął komunikować w reklamach, że czyści swoje butelki "gorącą para". Ludzie zaczęli kojarzyć ten browar jako "bardzo higieniczny", bo czyści butelki gorącą parą przecież. Za etykietką "bardzo higieniczny" przyszła wyższą sprzedaż. Na zasadzie efektu aureoli (to coś w stylu, że skoro np. jesteś ładny, to ludzie przypisując Ci również inteligencje, mądrość ...)

    Fakt, że wszystkie browary używały dokładnie tej samej technologii do czyszczenia butelek nie zmienił niczego. Ot jak ludzki umysł działa...

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszecie o zającach, żubrach. A co z sarnami? Na mojej działce zniszczyły mi mnóstwo świeżo posadzonych drzewek. Robię przeróżne zabezpieczenia, np. z patyków, siatki plastikowej. Co można jeszcze zrobić?

    sylwia

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałem ten sam problem co Sylwia.
    - "Co można jeszcze zrobić?"
    1. Ogrodzić :) najtaniej siatką leśną i słupkami drewnianymi co 10 -15 metrów.
    2. Słyszałem też o "mydełku" kupujemy tanie mydełko zapachowe w sklepie i spinacze kroimy na kawałki (mogą być naprawdę malutkie chodzi o zapach) i wieszamy po jednym na drzewku jak bombki na choince. Można blisko pnia tak żeby za dużo deszcze nie spłukały.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ogrodzenie to dobry pomysł, ale nie w każdych warunkach się sprawdza. Mam dużą działkę o nieregularnym kształcie i koszt takiego ogrodzenia byłby zbyt wysoki jak dla mnie. Do tego ogradzając całą działkę odcięłabym dostęp sarnom do mojego lasu, albo siebie odgrodziłabym od lasu gdyby ogrodzenie zrobić przed nim.

    A co do mydełka. Nie do końca przekonuje mnie ten pomysł, bo deszczu sporo i wydaje mi się, że mogłoby go spłukać. Poza tym w zimie mogą być gałązki oszronione albo ośnieżone i po zawodach. A o zimę mi głownie chodzi.Gdyby ktoś już wypróbował ten pomysł i opowiedział o swoich doświadczeniach to co innego.

    OdpowiedzUsuń
  10. witam
    jaki jest koszt miesieczny utrzymania elektrycznego pastucha czy ktos moze podac przyblizone zuzycie pradu w okresie jednego miesiaca na terenie 0,1ha

    pozdrawiam arga

    OdpowiedzUsuń
  11. Koszty są zapewne znikome jeżeli korzystasz z prądu z elektrowni. Można je również zasilać z akumulatora samochodowego podłączonego do małego ogniwa fotowoltaicznego.

    Najlepiej jakbyś argo napisała do producentów. Np. tego:
    http://www.pastuchelektryczny.pl/kontakt.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Na godzinę elektryzator, który zapewni napięcie dla 10 km linki (zwykle w jednym boku ogrodzenia są 2-3 linki) zużywa zaledwie 5W.

    Na miesiąc zużyje się zatem około 3,6 KWh. Prąd ten jest zatem wart około 2 złotych (w zależności od taryfy +- 1zł ).

    OdpowiedzUsuń
  13. Artykul stary, ale warto wiedziec, ze przeszkody "ha ha" to jedna z cech angielskich ogrodow krajobrazowych z XVIII w. Mialy na celu odgrodzenie pasacego sie bydla od terenu blisko domu bez zaslaniania widoku na okolice.

    OdpowiedzUsuń