sobota, 2 stycznia 2010

Historia dwóch rodzin


Run na bank to nie jest wcale rzecz należąca do odległej przeszłości...

Przedstawię dwa wyimaginowane domy, dwie rodziny.

Rodzina pierwsza nazwijmy ich Kowalskimi jest dość zamożna (jak na polskie standardy) mieszka w średniej wielkości mieście. Podtrzymując stereotyp, że mężczyźnie zarabiają więcej;) mąż, średniego szczebla "kierownik" dostaje pensję w wysokości 3500zł brutto na miesiąc żona sekretarka 2500zł (te liczby wzięte z głowy, mogą być trochę nieprawdziwe). Przyszłość w 2005 roku wyglądała różowo, pan Kowalski miał wkrótce dostać awans. Pani Kowalska była w ciąży, więc państwo Kowalscy postanowili wreszcie wyprowadzić się z domu rodziców. Przez czas gdy Kowalscy pomieszkiwali u rodziców nie płacili czynszu - rodzice powiedzieli, żeby wszystkie pieniądze, które normalnie wydane byłyby na czynsz odkładali na wkład własny na przyszłe mieszkanie. Kowalscy tak też czynili. Udało uzbierać się im około 50tyś zł. Kowalscy kupili dom od dewelopera w bardzo dobrej, modnej dzielnicy. Udało im się dostać kredyt na sumę 450tyś zł (mają w końcu niezłe dochody). Dom kosztował 390tyś zł, 90 tyś wydali na jego urządzenie, 10tyś na założenie ogrodu. Miesięczna rata kredytu wynosi 1800zł. Zostało im 10 tyś "na czarną godzinę"

Dom ma powierzchnię 140m2, ładny czerwony dach (który tak bardzo podobał się Kowalskiej) o dość wyrafinowanym kształcie(czytaj drogim do remontu). Działka Kowalskich jest bardzo duża (jak na tamtą okolicę) - to całe 1050m. Mają duży trawnik, którym zajmuje się wynajęty (na czarno) pan. Pani Kowalska lubi ogrodnictwo - ma do tego naprawdę dobrą rękę - jej róże herbaciane są podziwiane w całej okolicy. Gdyby tylko nie atakowały ich tak często mszyce... Na szczęście stosuje regularnie dobry środek je zwalczający - Mospilan 20 SP więc nie są w stanie zaszkodzić zbytnio pięknu jej róż. Oprócz róż Kowalska ma na działce imponującą kolekcję iglaków - przyjęły się bardzo dobrze, to zapewne zasługa nawozu do iglaków firmy Substral. Dla Kowalskich było to bardzo ważne, gdyż niektóre krzewy kosztowały ponad 100zł.

Teraz proszę wyobrazić sobie drugie małżeństwo: Nowaków. Zarabiają tyle samo co Kowalscy, byli w identycznej sytuacji jak Kowalscy (dziecko w drodze, mieszkali u rodziców, te same oszczędności i ten sam kredyt). Zamiast domu w mieście kupili jednak stare, gospodarstwo rolne o powierzchni 7 ha (4 ha gruntów rolnych 4 i 5 klasy oraz 3 ha nieużytków - głównie bagna i zarośnięty kilkuletnią wierzbą i olchą staw). Kupili je okazyjnie po 250 tyś zł.
230 tyś zł wydali na remont domu, budynków gospodarczych, szklarnię. Założyli rekuperator, naprawili dach, położyli 15 cm izolacji - styropianu. Do południowej ściany domu dobudowali szklarnie, by zyskiwać dodatkowe ciepło. Dom nie był zbudowany z myślą o pasywnym ogrzewaniu słonecznym, ale uznali, że i tak warto ją wybudować. Wydali około 30tyś na urządzenie domu i również 10 tyś na zakup sadzonek, nasion. Zamiast tuj kupili jednak drzewka i krzewy owocowe i orzechowe, trochę nasion, kury, króliki, gęsi. Posadzili na bagnach jeszcze więcej olszy, wierzby - ot tak, żeby w przyszłości było czym palić w piecu... Doszli do wniosku, że wszystko to dało się zrobić na 1 ha, pozostałe 3 ha produktywnej ziemi wydzierżawili za 400zł/ha (czyli 1200zł na rok) do czasu aż nie wpadną na pomysł co z nią zrobić - myślą o agroturystyce. Oprócz tego dostają dopłaty z UE do ziemi rolnej około 3000zł na rok.

Czyli łącznie wydali ze swoich początkowych 500tyś zł 250 tyś na zakup domu, 230 tyś na remont, 10 tyś na ogród. Zostaje 10 tyś zł na "czarną godzinę"

Wyobraź sobie teraz proszę, że jest rok 2010, czarna godzina przychodzi - zarówno państwo Kowalscy jak i państwo Nowakowie tracą pracę.

Dla której rodziny będzie to gorsze? Dla rodziny Kowalskich, którzy nie produkują nic produktywnego w swoim domu? Prawdopodobnie rocznie ogrzewanie ich domu kosztuje około 3000zł... Czy może dla rodziny Nowaków, którzy produkują dużą cześć swojej żywności, można powiedzieć, że prawie 2,5 raty rocznie mają opłacone przez ziemię, którzy mają ogrzewanie za darmo?
Jak wpłynie to na jakość małżeństwa Kowalskich? Jak wpłynie to na ich dziecko?

Zdjęcie dzięki uprzejmości Wikipedii.

Co o tym myślisz czytelniku? Może znasz jakąś "trendy" okolicę w której mieszkanie 80m kosztuje 700tyś zł i więcej?

18 komentarzy:

  1. No ale żeby się tak nad polską ęteligencją pastwić to kto to widział !!! A ty wiesz jak musiał szlak trafić znajomych Kowalskich na widok tak pięknej Willi jaki metraż co za drogie drzewa w końcu przykleił rachunek na szybe dla sąsiadów to i wiedzą:D. Zresztą kto się przejmuje takimi żeczami podpali sie kilka opon pod sejmem i zaraz kredyty pospłacają.

    Pozdrawiam Piotr

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zrobiłem tego, by się pastwić. Chciałem sprawić, żeby ludzie którzy chcą się budować poznali inny niż mainstreamowy punkt widzenia, taki... właśnie permakulturowy (chociaż opisani tu Nowacy gdy się budowali nie znali pojęcia permakultury!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Doceniam probe pokazania innej drogi, jednakze szkoda ze to nie jest takie proste...! Sam mam podobne dylematy ale...

    Zakup ziemi rolnej w takiej cenie nie jest mozliwy w bliskich okolicach duzych miast (w historii jest mowa o sredniej wielkosci, wiem ;) ), a wiec w gre wchodzi wieksza odleglosc = koszt paliwa na dojazdy plus stracony czas na stanie w korkach. Ryzyko, ze w sytuacji skoku cen paliwa praca stanie sie nieoplacalna, nie trzeba czekac na zwolnienie...

    Dodatkowo czas potrzebny na opanowanie ogrodu, szklarni, zwierzat... Czy na pewno da sie to polaczyc z normalna praca zarobkowa, wychowaniem dzieci, wolnym czasem, samorealizacja? Wiem, ze autor wyznaje poglad ze praca w ogrodzie to juz jest czas wolny i samorealizacja, a jak jeszcze dzieci pomagaja to od razu i ich wychowanie :) Poglad sluszny, ale nie dla wszystkich... Sam nie wiem czy dla mnie by sie to sprawdzilo...

    Czy jednak takiemu zyciu "na wsi" nie trzeba poswiecic calego swojego czasu? Ewentualnie czasu przynajmniej jednego czlonka rodziny? Nie wydaje mi sie zeby pogodzenie pracy "w miescie" i pracy "na wsi" bylo takie proste... Ale chetnie wyslucham praktykow :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Racja, nie wygląda to aż tak różowo gdy jest się mieszkańcem większego miasta...

    Nakład pracy można obniżyć dzięki odpowiedniemu projektowi.

    Dobrym przykładem jest produkcja węglowodanów na dużą skalę. Można uprawiać rośliny jednoroczne - zboża. Co roku orać, nawozić, odchwaszczać, siać, żniwa robić. Można też posadzić kasztany chińskie (Castanea mollissima). To drzewa, zatem sadzi się je raz na kilkadziesiąt/set lat. Zbierać można na przestrzeni kilku tygodni. W celu "odchwaszczania" można użyć zwierząt, np. królików, krów... Nie dość, że zwierzęta wykonają za nas pracę (odchwaszczanie) to jeszcze się utuczą dostarczając nam mleka i mięsa. Jeśli nie "wytworzymy" tego korzystnego połączenia oznaczać to będzie, nakład pracy dla nas. Współczesne gospodarstwa wiejskie jako, że nie są zaprojektowane zgodnie z uwzględnieniem zasad permakultury są miejscem gdzie ciężko trzeba pracować. Permakultura nie polega na tym ,że "wymyślone" są różne ekologiczne techniki i gadżety. Permakultura to bardziej te połączenia między różnymi elementami systemu, które sprawiają, że nasz dom, ogród, sad potrzebuje mniejszych nakładów energii.Tej ludzkiej jak i pochodzącej z paliw kopalnianych.

    OdpowiedzUsuń
  5. To wszystko bardzo piękne, ale:( myślę że kolega zbyt mocno popuścił wodze fantazji, jeśli chodzi o dzierżawę ziemi to mam 55 ha i bardzo chętnie ją komuś wydzierżawię za taki czynsz dzierżawny. Nie trzeba nawet być biegłym z matmy by policzyć ile będę zarabiał rocznie nic nie robiąc, w tej chwili nie mam takich zarobków na swojej urodzajnej ziemi.
    W naszym klimacie zima nie pozwala na wypasanie krów pod chmurką, trzeba wcześniej zgromadzić zapasy pożywienia na ten okres, przypominam o karmieniu i (jeśli chcemy mieć mleko) dojeniu krowy 2 x dziennie, plus obsługa reszty inwentarza.
    Jeśli chodzi o uprawę roślin jednorocznych takich jak zboża, to przy małej skali będzie trzeba dopłacać do tego interesu(wynajęcie maszyn), a przy trochę większej jak w moim przypadku, to już nie ma mowy o dodatkowej pracy, jedna osoba musi być na stałe w gospodarstwie.
    Jeśli miało by to być gospodarstwo zaczynające od zera, to aspekt ekonomiczny też nie wygląda różowo, ziemia jest bardzo droga, maszyny równie drogie, a ceny za wyprodukowane plony bardzo niskie, do tego dochodzi brak jakiejkolwiek przewidywalności co do kierunku produkcji, na plony trzeba długo czekać, a przez ten czas ceny mogą się zmienić nawet 100%, bez względu na to co hodujemy lub uprawiamy. Jest to smutne ale polscy rolnicy nie posiadający setek hektarów, niedługo podzielą losy rolników z zachodu czy farmerów z USA, czyli pozostaną globalne korporacje uprawiające tysiące hektarów monokultur i mniejsi od nich rolnicy tkwiący po uszy w niekończących się kredytach. Z nadzieją liczę na to, że nasza globalna wioska opamięta się i zmieni kierunek tego owczego pędu, nie tylko pod kątem rolnictwa ale i pozostałych gałęzi gospodarki.
    Co do permakultury to interesuje mnie ten temat i w miarę możliwości będę wprowadzał ją do mojego ogrodu, uważam że jest to idealne rozwiązanie na ciężkie czasy, dające niezależność i smaczne zdrowe jedzonko:)
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do ceny za dzierżawę, to opierałem się na cenach z wielkopolski - tutaj wszystko jest droższe:) Nawet jeśli cena za dzierżawę byłaby mniejsza (powiedzmy 100zł) to i tak Nowacy zrobili dużo lepszy interes niż Kowalscy.

    Permakultura oferuje również wiele rolnikom. Proszę rozważyć wykorzystanie pewnych elementów permakultury nie tylko w ogrodzie ale również w polu.

    Wartym rozważenia są takie elementy jak żywopłoty, posadzenie wokół budynków w którym są zwierzęta pnączy, które będą działać jako żywa izolacja. Przy odpowiednim zadbaniu, by zwierzaki nie miały dostępu do bluszczu, może on zmniejszyć straty ciepła z budynków gospodarskich. To przełoży się na lepsze wykorzystanie paszy przez inwentarz.

    http://ekobudownictwo.blogspot.com/2009/10/bluszcz-zywa-izolacja.html

    Również żywopłoty mają duży wpływ na plony zbóż, gdyż chronią przed wysuszającą i wychładzającą siłą wiatru.
    Jeśli wykorzysta się jako żywopłot rośliny wiążące azot, takie jak karagana syberyjska(http://roslinyuzytkowe.blogspot.com/2009/11/karagana-syberyjska.html), robinia akacjowa można oprócz posiadania żywopłotu mieć również paszę (wszystkie cześci karagany strąki w przypadku robinii).

    Proszę zacząć powoli, np. od bluszczu wokół obory. Koszt: wycieczka do lasu czy parku po sadzonki, ukorzeniacz (a i pewnie to nie potrzebne), sekator, łopata, czas, praca i chęci. Pieniądze zaoszczędzone w ten sposób (na paszy dla zwierząt) proszę zainwestować w nasiona karagany syberyjskiej. Koszt kg nasion to około 50zł. W ciągu kilku lat można mieć kilka tysięcy sadzonek. Jak zwykle proszę zacząć pomału. Powiedzmy, że osłoni Pan od wiatru pół ha. Zobaczsz jak to wpłynie na produktywność upraw. Jeśli wyjdzie - powiększysz żywopłot, jeśli nie, to przeklinać będziesz jakiegoś Majdę z internetu, że zmarnowałeś przez niego z 100zł i kilkanaście godzin Twojego czasu.
    To jest właśnie najlepsze w permakulturze - nie trzeba brać pożyczki na kilkaset tysięcy złotych by coś zdziałać. Wystarczy para rąk i chęć do roboty.

    Ogólnie agroleśnictwo to jest coś typowo dla rolników. Daje ono możliwość ograniczenia zużycia nawozów (a to jeden z ważniejszych pozycji w rubryce "koszta"). Wszystko to
    stanowi alternatywę dla Monsanto i spółki.
    Zresztą proszę przeczytać całego bloga - na pewno nie będzie to czas stracony.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bloga przeczytałem całego i śledzę na bieżąco wszystkie wpisy. Na razie chcę się skupić na ogrodzie i na 0,4 ha sadu, później może jeszcze 3 ha łąki. Pola zostawię jeszcze w spokoju, nie wiem czy w wielkopolsce pomiędzy polami są miedze itp. ale u mnie w zachodniopomorskim za bardzo nie ma gdzie tego żywopłotu posadzić, miedzy się nie stosuje, drogi wąskie, a poświęcić swoje pole po obwodzie szkoda, dotego robinia bardzo się rozsiewa (zaleta ale i spora wada), co do siania kolejnych obcych roślin to tylko w ogrodzie i to pod kontrolą. Ogólnie to zakrzewień za wiele nie ma, a jak już się jakieś trafi to niech to... zawsze jakiś jełop! śmietnisko zrobi:(
    U nas uprawia się głównie zboża i rzepak, więc za dzierżawę 1ha mogę dostać max 600 zł i jeszcze muszę się martwić czy wydzierżawiający napewno zapłaci, więc wolę sam uprawić i wiedzieć że w "porządku" ziemia jest utrzymana, co do dopłat to są one dodatkiem do małej opłacalności i otrzymuje je osoba która uprawia pole, a nie właściciel.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli jednak dobrze napisałem o cenie za dzierżawę. 1200zł na rok to była cena jaką dostali za łącznie za 3 ha:). Zacytuje sam siebie;) :

    "Doszli do wniosku, że wszystko to dało się zrobić na 1 ha, pozostałe 3 ha produktywnej ziemi wydzierżawili za 400zł/ha (czyli 1200zł na rok)"

    Wiem, że dopłatę z UE powinna dostawać osoba, która uprawia pole, ale wie pan. Ludzie się inaczej umawiają, wiem, że to niezgodne z przepisami...Tak przynajmniej ludzie cwaniakują w okolicach Gniezna;) Jestem jednak przekonany, że w rejonach gdzie jest duży popyt na ziemię rolną jest podobnie.

    Co do roślin obcych... Pszenica, ziemniaki, kukurydza, jabłoń są obcego pochodzenia. Ziemniaki, robinia i kukurydza zostały wprowadzone do Europy w mniej więcej tym samym czasie.
    Tak samo jak robinia. Jeśli natomiast robinia Tobie nie odpowiada polecam w zamian niej rodzimą olchę lub brzozę - też wiążą azot. Dodatkowo (choć to trochę trudne ze względów biurokratycznych) ma się od czasu do czasu trochę drewna opałowego.

    W Wielkopolsce mamy miedze.
    Żywopłot opłaca się założyć nawet na swojej ziemi.

    Bardzo krzepiące jest to, że, dodatkowe 0,4 ha ziemi będzie uprawiane zgodnie z naturą:)

    OdpowiedzUsuń
  9. To nie jest takie proste. Państwo z gospodarstwem mają co prawda utrzymanie życia i stylu życia w sensie ekstensywnym, ale nie ma tam za bardzo miejsca na ekspansję. Państwo w domu w mieście mają znacznie większe pole do ekspansji - chociażby do świadczenia dla okolicznych mieszczan usług, które są nieporównywalnie bardziej dochodowe, niż to, co zrobią państwo wieśniacy - i nie zmieni tego żaden kryzys. Poza tym do roku 2012, gdy nastąpi kryzys i armagedon, państwo mieszczanie, na skutek bardziej intensywnej pracy, większych możliwości, większych dochodów, awansów, być może spłacą w całości swoje zadłużenie i odłożą 100 tys na czarną godzinę. Państwo wieśniacy będą mieli cały czas swoją dychę plus ręce pełne paskudnej roboty na gospodarce, żeby powiązać koniec z końcem i nie umrzeć z głodu. Że już nie wspomnę o kosztach wychowania i edukacji dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  10. W dzisiejszych czasach przy pomocy internetu usługi można świadczyć również na odległość.
    Produkty można wysyłać pocztą. Rzeczywiście, w mieście jest więcej możliwości zarabiania pieniędzy, jednak koszty życia są również wyższe.

    Post jednak nie dotyczy kwestii miasto vs. wieś, tylko wyboru jaki dom i ogród wybieramy...
    Kowalscy wybrali ogród i dom, który jest kolejnym konsumentem w ich rodzinie. Nic nie produkuje, tylko wymaga ciągłego wkładu. Ogród Kowalskich, choć mały może produkować dużo żywności. Polecam zobaczenie tego filmiku:
    http://www.youtube.com/watch?v=QIFPFpxBFVE

    Właściciele działki w Kalifornii na powierzchni 1000m produkują około 3tony jedzenia. Oni produkują bardzo intensywnie - utrzymują się z tego.
    Fakt, jest tam cieplej, ale w sezonie wegetacyjnym u nas Słońce dłużej świeci.
    Przy założeniu odpowiedniego ogrodu dałoby się produkować co najmniej kilkadziesiąt (jak nie sporo więcej) kg żywności z dostępnych Kowalskim około 800m. Proszę pamiętać o zasadzie Pareto. W ogrodzie też ma swoje zastosowanie.

    Jak wspominasz w komentarzu wkrótce (kwestia 2 lat Twoim zdaniem) czekają nas ciężkie czasy. Nie uważasz, że zminimalizowani kosztów i zadbanie o własne, niezależne źródło żywności jest ważne?

    W roku 2010 wszyscy członkowie rodzin stracili pracę, więc to na pewno niekorzystnie wpływa na ich karierę i płynność finansową.
    Robota na gospodarstwie nie musi być paskudna. Można złożyć gospodarstwo ekologiczne bez zwierząt (użytkowych), z ang. vegan organic. Jeśli się chce, ma wiedzę i rynki zbytu można zająć się produkcja ziół, grzybów, drewna (różnego rodzaju)

    Edukacja:
    Moja narzeczona, mieszkanka wsi jest dużo bardziej (formalnie) wykształcona niż ja, na studiach i w szkole również miała i ma dużo lepsze oceny niż ja, ostatnio wygrała międzyuczelnianą olimpiadę z j. ang. na szczeblu powiatowym. Dojeżdżała autobusem, niedawno kupiła sobie samochód. W czasach internetu uczyć się można wszędzie (gdzie jest dostęp do internetu;) ewentualnie ściągać pdf'y i newsy z dziedziny podczas wyjazdu do miasta. Mimo, że czytam po 3 książki tygodniowo nie byłem w bibliotece od ponad pół roku, w księgarni od kilku miesięcy.
    Na studia i tak zwykle wyprowadza się od rodziców.

    Punktu o kosztach wychowania już zupełnie nie rozumiem, mógłbyś wytłumaczyć?

    W tym roku Polski Instytut Permakultury będzie tworzył centrum demonstracyjne, gdzie zostaną zastosowane wszystkie zasady projektowania permakulturowego. W stosownym czasie zaproszę by obejrzeć jak może wyglądac "paskudna robota" w wydaniu permakulturowym.

    Myślę, że mamy ten sam cel, tylko inaczej widzimy drogę do niego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście, że mamy ten sam cel. Ja jednak z natury jestem niepoprawnym optymistą, co mi przypomina co chwilę żona, więc staram się w ramach równowagi za każdym razem znajdować jak najwięcej "ale" :)

    Koszty wychowania i wykształcenia to: dowożenie do przedszkola - w mieście koszt mały, na wsi duży, wymienialny na opiekunkę - koszt jeszcze większy. To koszty książek, rozrywek, sportu i organizacji wolnego czasu (3 ostatnie są znacznie tańsze w mieście) itd. Miasto to naprawdę dobre miejsce do odchowania dzieci :) Fakt, że doświadczenie pracy na wsi jest fantastyczne i nie da się go zamienić na nic innego, na żadne rozrywki miejskie (pamiętam z własnego dzieciństwa robotę na polu - super sprawa!), ale patrząc obiektywnie, w mieście jest 1000 razy więcej rozrywek i są summa summarum tańsze.

    Edukacja, o której piszesz w przypadku Twojej narzeczonej, to efekt wyłożenia przez jej rodziców konkretnych pieniędzy na wykształcenie gdzie?... surprise! w mieście :)

    A z tym 2012 to taka była figura retoryczna, tak na serio to nie sądzę, żeby w ciągu 2 lat nastąpił armagedon :) Może w ciągu 10-20, hehe...

    Chętnie przeczytam o tym centrum demonstracyjnym, trzymam kciuki. Ogród przydomowy - może nie koniecznie 100% koszerny permakulturowy, ale na pewno z jakimiś elementami technik biointensywnych - mamy zamiar sami założyć przy naszym domu (100 m2 za domem... zawsze coś), tylko najpierw dom się musi wybudować :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Rzeczywiście taniej (przez koszty transportu) jest zapewnić dzieciom rozrywki i różnego rodzaju kursy w mieście.

    Narzeczona przez 9 lat uczyła się na wsi. Nie, nie powtarzała roku;) 6 lat podstawówki + 3 lata gimnazjum. Przez następne 9 uczyła się będzie się uczyć w mieście. Także 50-50 wychodzi. Masz rację - wyższych szkół jeszcze nie ma na wsi.

    Widzę, że jesteś panika2008 w tej samej sytuacji jest co ja... Dobrze, że armagedonu nie będzie w ciągu 2 lat;) bo leśny ogród by mi nie zdąży urosnąć:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam sie, ze obecnie uprawianie ziemi w celach zywnosciowych jest malo oplacalne finansowo. Sa setki sposobow na lzejsze zarobienie wiekszych pieniedzy.

    Ale jest to aberracja naszych czasow. Wystarczy policzyc ile zywnosci mozna obecnie kupic za srednia krajowa, a ile bylo to kiedys. Przez kiedys rozumiem czasy sprzed rewolucji technicznej. Obecnie za srednia pensje mozna kupic setki!!! pieczonych kurczakow. Udzial wydatkow na zywnosc w budzetach krajow rozwinietych jest bardzo maly. Jak to jest ze mimo tak wielkiego wzrostu ludnosci zywnosc jeszcze staniala?

    Wg mnie glowna odpowiedz jest jedna: skrajnie tania energia z ropy naftowej. Oczywiscie znaczenie ma tez rozwoj technik upraw i ogolnej wiedzy, ale wiekszosc i tak jest zalezna od zewnetrznych dostaw energii.

    A wiec koniec taniej ropy oznacza koniec taniej energii i wzrost oplacalnosci jej produkcji.

    Zreszta chyba wszyscy co tutaj zagladaja dobrze zdaja sobie z tego sprawe :)

    Takze o ile wg mnie wartosc ziemi w miastach jest przeszacowana, tak nie uwazam tak samo o ziemii rolnej.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Azzie: co do szacowania wartości, to wszystko zależy od czasu. Jeśli skutki peak oil miałyby być odczuwalne za 50 lub więcej lat, to na dzień dzisiejszy ziemia rolna w Polsce JEST przeszacowana (nota bene, w paru miejscach jest jedna z droższych w Europie - na Kujawach np.) - bo alternatywą jest całe spektrum inwestycji dających 1-2% p.a. powyżej inflacji w miarę niezależnie od koniunktury w nieruchomościach i rolnictwie. Jeśli peak oil miałby być za 5 lat, to fakt, opłacałoby się teraz kupować tą ziemię, nawet po obecnych cenach. Tyle że nie będzie za 5 lat. Pewnie bardziej za 50.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Azzie Moim zdanem nie można kupić setek pieczonych kurczaków. Powinieneś porównywać podobnej jakości żywność, więc pieczonego kurczaka z gospodarstwa ekologicznego. Ten jest pewnie z 2 razy droższy i można kupić pewnie tylko 100;)
    Co do przyczyny tak niskiej ceny, to się zgodzę. Głównie tania energia. Obecnie ludzie używają więcej azotowych nawozów sztucznych niż wynosi łączna ilość zasymilowana przez naturalne ekosystemy. Rocznie ludzie zużywają coś około 150 mln ton. Bez taniej energii (nie musi być z paliw kopalnianych) ta produkcja nie będzie tak wysoka.

    @panika2008 Ja się przygotowuję na peak oil już jakby miało być za 5 lat. Wątpię, że będzie, ale przygotować się przygotowuję. Cena ropy będzie cały czas rosnąć, na długo przed PO moim zdaniem, więc to z ekonomicznego punktu widzenia się po prostu opłaci. Zresztą PO to problem ekonomiczny. Żadna praca, którą ropa wykonuje nie jest niezastąpiona. Wszystko to kwestia kosztów i w tym będzie tkwić problem.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wyczytałem gdzieś, że większość tworzyw sztucznych do których potrzeba ropy można pozyskać z żywicy sosny, więc teoretycznie da się ją czymś innym zastąpić. Inna sprawa, że z jednej sosny (bez uszkadzania drzewa) można pozyskać ilość żywicy idącej w setki gramów a nie jak w przypadku szybów setek tysięcy, czy nawet miliony ton ropy

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwazam rowniez ze PO to bardzo powazny problem. powinno sie ich wyrzucic z sejmu :))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  18. Dobry dżołk :) Na szczęście w tym przypadku o substytut jest bardzo łatwo :D

    OdpowiedzUsuń