niedziela, 10 stycznia 2010

Jak w permakulturowy sposób ulepszyć przydomowy warzywniak?


Na zdjęciu wzniesiona grządka zbudowana bez zważania na kwestie estetyki. Można dużo ładniej:)

Po kilku postach trochę jakby filozoficznych i dla większości ludzi mocno teoretycznych (przeciętny człowiek nie ma hektarów ziemi, tylko mały ogródek) należny wrócić na ziemię. Postanowiłem zrobić to niemal dosłownie - dziś będzie trochę o glebie, trochę o warzywach. Warzywach uprawianych na własny użytek.

Jeśli zastanawiasz się gdzie umieścić swój warzywniak na działce, najlepiej umieść go gdzieś w leśnym ogrodzie, więcej na ten temat przeczytasz pod tym linkiem.

Jak go umieścić, to jedno, ale jak w permakulturowy sposób uprawiać warzywniak? "Permakulturowy" czyli jaki?
-niskonakładowy (finanse) w budowie i utrzymaniu
-niskonakładowy jeżeli chodzi o energię (z paliw kopalnianych i ludzką)
-dający żywność ekologiczną
-nie zatruwający środowiska
-dający duże plony

Teraz czas na stałą wstawkę gleboznawczą:). Nie martw się, same potrzebne Ci Czytelniku konkrety.

W naturalnych ekosystemach (a z nich projektant permakulturowy czerpie inspirację) zbyt często nie występuje takie zjawisko jak naga, goła gleba bez jakiejś okrywy. Czy widziałeś Drogi Czytelniku, by w Biebrzańskim Parku Narodowym występowała gdzieś goła gleba? Zapewne tak, wzdłuż wartkich strumieni, ewentualnie gdzieś gdzie KILKA DNI TEMU przewróciło się potężne, stare drzewo. O ile pierwsza z sytuacji spotykana jest dosyć rzadko (kto z nas ma wartki strumień w swoim ogrodzie?). To druga, czytaj wywracające się drzewo odsłaniające nieco gołej gleby występuje już ekstremalnie rzadko.

Natomiast sytuacja, że gleba bez okrycia występuje na dużym, zwartym obszarze w naszym klimacie w naturalnych warunkach występują raz na... kilkaset? kilka tysięcy lat? może więcej?
Mowa o pożarach pochodzenia naturalnego.

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ chcę pokazać jak nienaturalnie traktowana jest gleba w ogrodzie. Regularnie przekopywana, regularnie pozostawiana przez dużą część roku bez jakiekolwiek okrywy, regularnie eksportowane są z niej składniki odżywcze, regularnie potem importuje się je/kupuje (z innego źródła). Poprzez nasze praktyki zmniejsza się zawartość materii organicznej w glebie po czym ciężko pracujemy nad tym by ją podnieść (dodając kompost i o zgrozo mieszając go z z wierzchnią warstwą gleby)... Wszystkie te działania wymagają pracy. To dlatego wielu ludzi nie bierze się za ogrodnictwo, bo kojarzy się im z bólem pleców.
Żeby przekopać górne 24 cm gleby( mniej więcej tyle ile ma szpadel) na 10m2 trzeba przerzucić 3,6 tony gleby. Tak, 3600kg. To dobre dla młodziana, który chce sobie "przypakować", dla osoby która musi rozładować duży stres (dla gleby to nie jest dobre ale to już inna historia, o której możesz przeczytać tutaj), lub dla osoby pragnącej schudnąć. Czy taki wysiłek jest jednak odpowiedni dla starszego człowieka, który ma problemy z kręgosłupem, albo dla drobnej kobietki ważącej 50 kg? Śmiem wątpić. To dlatego wiele osób jest "zmuszonych" porzucić ogrodnictwo, lub uważa uprawę ogrodu za... orkę na ugorze:)

Wreszcie przyszedł czas na rozwiązania:

Wzniesiona grządka (WG). W dużym uproszczeniu... Kopiemy rów (tak, raz trzeba się narobić) głębokości 40 cm lub jeśli jesteśmy bardzo leniwi to głębszy (to inwestycja w oszczędzanie na pochylaniu!) szerokości około 40-50 cm. Ziemię przerzucamy na boki rowu. Dzięki temu mamy łatwiejszy dostęp do grządki - nie musimy się schylać, by móc z nimi pracować. Grządka ma szerokość 80 - 120cm. Dodatkowo ostatni raz przekopujemy glebę. Co sprawia, że jest pulchna i... znacie te "korzyści";) Grządka ma taką szerokość jaką ma, ponieważ jeśli byłaby szersza musielibyśmy po niej deptać w czasie pracy. Tego - ubicia gleby chcemy unikać nawet bardziej niż diabeł święconej wody. Dlaczego? ponieważ grządki już nigdy nie będziemy więcej przekopywać. Dostęp do grządki będziemy mieć 40 - 60 cm z jednego rowu i 40-60 cm z drugiego rowu. Szerokość grządki zależy od długości rąk (moja nauczycielka anatomii zabiłaby mnie za takie określenie, chodzi oczywiście o kończyny górne;) ogrodnika.
Następna ważną rzeczą jest stworzenie okrywy glebie. Mowa o ściółce. To kluczowy element tej wzniesionej grządki. WG powinna być zawsze pokryta ściółką. Najlepszym materiałem jest mieszanka liści i słomy w proporcjach 50:50. Ściółka sprawi, że z czasem nawet najgorszy piach zmieni się w żywą glebę. Nie będzie trzeba przekopywać jej później, żeby gleba była pulchna i miała dobrą strukturę, gdyż brak udeptywania gleby oraz wysoki, poziom materii organicznej sprawią, że dżdżownice będą "przekopywać" nam glebę. Również one zajmą się utrzymywaniem w niej żyzności. Nasza robota to tylko dostarczać im w razie potrzeby pożywienia - ściółki. W pierwszym roku grządka będzie "konsumowała" znaczne ilości ściółki. W drugim roku i następnych latach ta ilość powinna spaść.

WG można dostosować do potrzeb osób niepełnosprawnych, nawet osoby na wózkach inwalidzkich mogą zajmować się ogrodnictwem. Wymaga to trochę cegieł i zaprawy murarskiej, ale jest wykonalne. Jeśli jesteś przedstawicielem jakiejś organizacji zajmującej się aktywizacją osób niepełnosprawnych i uważasz, że poprzez ogrodnictwo można to osiągnąć - skontaktuj się ze mną, udzielę bezpłatnych konsultacji.

Emilia Hazelip stworzyła filmik pt "Synergistic garden" (ogród synergistyczny). Dostępny pod tym linkiem. Język angielski, momentami napisy po francusku. Film ten traktuje właśnie o ogrodzie w którym jedynym nawozem jest ściółka.

Zdjęcie autorstwa Aleksandry Majdy

Pamiętaj Czytelniku, wkrótce przenosiny na inną domenę, nie obawiaj się przekierowania.

Co o tym myślisz? Zostaw proszę komentarz.

17 komentarzy:

  1. Wojtku, zgłębiam uważnie twój blog w poszukiwaniu inspiracji do uprawy mojej ziemi. Wstępnie: od roku jestem współwłaścicielką małego gospodarstwa (3 ha) na Podlasiu, hajnowszczyzna. Ziemia tu bardzo słaba, V-VI klasa, część to ugór, kawałeczek lasu, stary sad. W zasadzie więc, jak się dowiaduję z lektury, wymarzony teren pod permakulturę. No, grządki, które opisujesz wyglądają obiecująco. Ponieważ moim problemem jest fakt, że pole leży na wydmowych piaskach i warstwa humusu jest bardzo cienka. Nawet płytka orka odkrywa piasek, taki plażowy. Miejscowi ludzie radzą sobie w ten sposób, że sprowadzają do swoich ogrodów "czarnoziem" kupiony przy różnych robotach drogowych. Jednak koszt przyczepy takiego humusu jest ciężki do udźwignięcia, to kilkaset złotych, co w przeliczeniu na dużą ich ilość potrzebną do nawiezienia w ogóle się nie kalkuluje. Stąd metoda zbudowania warstwy żyznej gleby przypadła mi do gustu. Zwłaszcza, że liści i słomy u nas nie brakuje. Jednak mam poważną wątpliwość, patrząc na zamieszczone zdjęcie. Piszesz, że "ścieżka" między grządkami ma mieć głębokość ok. pół metra. Co jednak wtedy z nawodnieniem gleby? Przecież woda deszczowa będzie ściekać z takich "wzgórz" do owych rowów i efekt podlewania będzie stracony, a gleba, zwłaszcza słaba, w okresach posuchy nie utrzyma stosownej ilości wilgoci. Czyżby permakultura lubowała się w ręcznym podlewaniu? To kłóci się z jej filozofią.
    Pozdrawiam i liczę na odpowiedź, bo sezon ogródkowy niedługo ruszy, a mam chęć do takiej pracy.
    Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za dobre pytanie Ewo S.

    W ten rów pogarsza nawodnienie grządki, nie da się tego ukryć. Jednak z czasem gleba na tej grządce stanie się żyzna dzięki dużej zawartość materii organicznej. To sprawi, że gleba stanie się jak gąbka pochłaniająca i utrzymująca wodę z opadów atmosferycznych, która w przeciwnym razie szybko stałaby się niedostępna dla korzeni roślin.
    Dodatkowo ściółkowanie zapobiegnie wyparowaniu wody z gleby.

    Jeśli chcesz możesz zrobić ściółkowaną grządkę (bez kopania) jednak wtedy musisz uwzględnić ten czynnik, że trzeba się schylać.

    Dlatego dobrze jest umieścić warzywniak koło źródła wody i na dodatek w strefie 1, dzięki temu będziemy mieć wygodę (bez schylania) i nawodniony warzywniak.

    W krajach bardzo suchych ( 200 mm deszczu na rok, czyli 3 razy mniej niż średnia dla Polski) tworzy się obniżone ściółkowane grządki. Wg. mojej wiedzy, nie jest to potrzebne w naszym kraju.

    Wszystko jest kwestią kompromisu, w Polsce raczej nie trzeba się martwić tak bardzo o nawodnienie ściółkowanej grządki.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka grzadka w pewnych miejsach jest wymagana - jezeli mozna sie wtracic :) - w przypadku ulew nie ryzykuje sie rowniez porwaniem czy wyplukaniem gleby przez wzburzona wode.
    Moja propozycja - grzadki zaplanowac pozostawiajac miejsce na poglebione sciezki - w przyszlosci czesc wywiezc taczka - czesc przerzucic na grzadki - bedzie moze trzeba odchwascic :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Materia organiczna w glebie sprawia, że gleba jest mniej podatna na wypłukiwanie. Informacje nt. wszystkich cech żyznej gleby można zdobyć z mojej książki "Ogród bez chemii"

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok.przyjęłam do wiadomości. Choć w moim przypadku sprawa jest taka, że żłobiąc owe rowy zasypię humus wydobywaną ziemią na grządce, czyli czystym piaskiem. Ściółka tworzy glebę, jak mniemam co najmniej rok i więcej, zatem w pierwszym roku nie ma co liczyć na jakieś sensowne zbiory, czy tak?
    Druga rzecz, na mojej ziemi jedynym źródłem wody jest studnia w obejściu, kilkadziesiąt metrów od planowanego warzywnika. W okolicy niema żadnej rzeczki, strugi ani nawet stawu. Melioracja polska porobiła już wielkie szkody, bo co ciekawe, wieś pierwotnie posadzona była na bagnie! a moje pole stalo nad nim jak wyspa. Szczęściem, że woda nie uciekła głębiej i można było studnię własnym sumptem wykonać. Podlewanie to ciężka ręczna robota zatem. Lub wydatek na kran gdzieś w polu. Chyba jednak od noszenia konewek wolę schylanie się. ;-)
    Pozdrawiam i dziękuję za poradę.
    Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety naklady sa konieczne. Choc przy sciezce szerokosci 50 cm taczka powinna przejechac , nie jestem teraz pewien. Wiec pozniejsze wybranie piasku nie powinno byc problemem, jednak traci sie miejsca - nawet sporo.
    Ewentualnie pozniej przerobienie , lub zakup taczki na wymiar 40 lub mniej- to nie duzy koszt a na pewno sie przyda przy wszelkich pracach baaaardzo przydatne i naklady pracy pewno nizsze i uzysk wyszszy niz kopac na szerokosc 50 cm. Przerobienie taczki to dla zdolnego mezczyzny z katowka i spwarka - mniej niz 1,5h , koszty tarczy 15 pln .
    Szerokosc taczki proponuje jednak sprawdzic - bo dawno nie mialem z nia kontaktu , a pamiec zawodna.
    Pozniejszym dokladaniem kompostu mozna podniesc grzadke , bez potrzeby wybierania i wspomniane tachaci tez bedzie latwiej z taczka.
    Co do podlewania mozna latwo "podrasowac" tanie jak barszcz weze np dostepne w Castoramie - 11 pln za 20m - zlaczki sciagamy cybankami z gumowym wnetrzem - tanie jak barszcz - nie beda przepuszczac - dosyac tanio mozna uzyskac duzy metraz - rozgalezienia tez sa dostepne - w niektorych sklepach po 5 pln.
    Pompy dla studni mozna juz kupic ponizej 200 pln, jednak potrzebny prad przemienny - taki wystarczaja w zupelnosci do podlewania.
    Na forach duzo jest opisywane. Badalem juz wstepnie sprawe- planuje 3 pojemniki po 1000l do zbierania deszczowki - u nas woda ze sciekami po 9 pln :(
    Z kolei na poczatek mozna pomyslec o drzewach okrywkowych - opisywanych przez p.Geoffa Lawtona - w filmie - Establishing a Food Forest the Permaculture Way (2008). Beda dawaly dodatkowy cien, i zwiaza wode , wytworza duzo grzybni. Do doboru to pewno szybkorosnace - wymagaja przycinania - jednak daja rowniez biomase na sciolke - bezposrednio na grzadce - moze autor sie wypowie. W filmie prezentowana jest ciekawa - troszke inna koncepcja zakladania lesnego ogrodu ( moze cos przeoczylem czytajac blog :) - przedstawione lasy zakladne sa w innej strefie klimatycznej ale z logicznego punktu widzenia i teori przedstawionej w filmie - dobra koncepcja.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Często w przypadku permakultury można zjeść ciastko i mieć ciastko zarazem:) Tak też jest w tym przypadku, choć wymagać będzie to jednak trochę więcej pracy (tylko początkowo).

    Na zachodzie mają dużo większy szacunek do gleby - pierwszą rzeczą jaką się robi podczas robót ziemnych to zebranie górnej warstwy gleby (topsoil) i odłożenie jej na jedno miejsce. Potem przeprowadza się wykopy, kładzie się np. jakiś kabel, czy naprawa rurę, po czym zakupuje się dziurę/rów ziemi. Na koñcu dopiero kładzie się górną, żyzną warstwę gleby.

    Jeśli zbierze Pani taczką górną warstwę gleby z miejsca gdzie będzie grządka oraz górną warstwę gleby z rowu to później gdy rzuci Pani tą glebę na wierzch wzniesionej grządki to zwiększy Pani poziom humusu w górnej części gleby. Nie straci zatem Pani nic z żyzności, a nawet Pani zyska...
    Zrobi Pani zatem dokładnie to samo, co ludzie, którzy kupują humus z terenów budowy.


    Nawet w przypadku gdy nie robi się tych zabiegów, to w pierwszym roku można uzyskać dobre plony - trzeba jednak nawozić tradycyjnie, gdyż życie glebowe nie jest odpowiednio rozwinięte, by zaopatrzyć rośliny samoczynnie w wszystkie potrzebne składniki odżywcze. Najlepiej wykorzystać do tego celu rozwodniony mocz (proporcje 1:10).

    W mojej książce "Ogród bez chemii" opisałem metodę budowania wzniesionej grządki bez kopania, która na dodatek umożliwia uzyskanie dobrych plonów nawet w pierwszym roku, be zużywania moczu, czy innych nawozów.

    OdpowiedzUsuń
  8. @mopel44
    Jak zakładać leśny ogród troch już opisałem, na blogu, jednak o tym można rozprawy pisać.

    Jeżeli chodzi o rośliny pionierskie, to w Polsce musimy użyć roślin owocowych wiążących azot - to ważne, bo inaczej możemy nie otrzymać pozwolenia na wycięcie i potem klops będzie...

    Jeżeli chodzi o kompost, to ogólnie trochę szkoda czasu na jego robienie (zazwyczaj). Lepiej rzucić na wierzch gleby albo np. jakieś odpadki kuchenne wrzucić pod ściółkę - ot żeby estetyki nie psuły. Dla gleby i ludzi jest to bardziej korzystne, niż najpierw robienie kompostu i potem przenoszenie go na miejsce. W trakcie tworzenia kompostu część substancji odżywczych jest wymywanych z niego. Lepiej więc, by te substancje były wymywane w zasięgu korzeni roślin. W ten sposób nasza grządka przypomina bardziej naturalny ekosystem, z normalnym krążeniem materii...

    Trzeba pamiętać o zasadzie: "Minimum wysiłku, maksimum efektu" ;)

    Inna sprawa, gdy używamy kompost do wytwarzania ciepłą, lub potrzebujemy go do rozmnażania roślin lub wysiewania nasion i coś z jego nadmiarem trzeba zrobić (wiem, nie ma czegoś takiego jak nadmiar kompostu:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wazna kwestie poruszyles - cieplo - zalatwiam ksiazke p.Paina. Angielskojezyczny internet milczy w tym tematacie :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem tak jeśli możesz wspomóc autora to proponuję zakupić jego książkę, jeśli nie możesz, to na torentach czy emulach można ściągnąć jego książkę, pt. "Another kind of garden"

    OdpowiedzUsuń
  11. A internet anglojęzyczny nie milczy na ten temat:). Darren Doherty stworzył filmik na tematm jak stworzyć prysznic ogrzewany kompostem. Oto link :

    http://www.youtube.com/watch?v=CT3Uz_sW0tI

    OdpowiedzUsuń
  12. No, cóż mam to szczęście mieć do czynienia z taczką codziennie, nawet teraz, w ten mroźny czas (służy do zwożenia drewna na opał na taras, skąd łatwo czerpać zasoby do pieca bezpośrednio, bez magazynowania we wnętrzu domu). Ma, moja przynajmniej 60 cm szerokości. ;-)
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że teoria okaże się mieć związek z praktyką za niedługo, w naszym oczywista klimacie dalekim od Australii.
    Ewa S.
    A propos studni i hydroforów oraz pomp do nich, elektrycznych a jakże zdobyłam już sprawność. Jednak elektryka jest zwodnicza w naszym świecie, dlatego jednak kłaniają się pompy ręczne. Takie są dostepne, ale ich moc ssąca jest na ok. 7 metrów. Mam to szczęście, że lustro wody w mojej studni załapuje się na taką pompkę, lecz co mają wymyślić ci, którzy mają wodę na głębokości np. 30, 40 metrów? Chyba jedynie baterie słoneczne ich ratują. Ewentualnie jakieś gigantyczne żurawie. To też ciekawy temat do zbadania a propos. ES

    OdpowiedzUsuń
  13. Jedną z propozycji jest wiatrak do pompowania wody. Nie taki na prąd, tylko wykorzystujący bezpośrednio energię kinetyczną wiatru do pompowania. Na wszystkich westernach (łesternach;) widać takie wiatraki. One służyły właśnie do pompowania wody. To prosta i skuteczna technologia. Dzięki temu, że jest tam mało elementów które mogą się popsuć jest bardzo łatwa i tania w eksploatacji. Można zatem na niej polegać. Zwykle takie pompy łączyło się z jakimś zbiornikiem wody, żeby mieć zapas również na dni bezwietrzne.

    Rzeczywiście to bardzo ciekawy temat na osobny wpis...

    OdpowiedzUsuń
  14. Panie Wojciechu, interesuje mnie jedna sprawa dot. WG. W jaki sposób siać warzywa na zaściółkowanej grządce? Mam odgarnąć ściółkę w miejscu, gdzie będę siał?

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak, trzeba trochę odgarnąć ściółkę.
    Ewentualnie przesadza Pan wcześniej wysiane (np. w szklarni) młode rośliny.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam pytanie co do siania warzyw w WG: korzeniowe, np. marchew czy pietruszka, bardzo wolno wschodzą. Czy nie zostaną zagłuszone przez chwasty?
    Czy jest możliwe wysianie ich na grządce zrobionej przy użyciu tektury jako pierwszej warstwy? Np. w szczelinach w tekturze...

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak, to bardzo dobre rozwiązanie. Jeśli szczelina będzie dość mała, to i chwasty będą miały utrudnione kiełkowanie. Na WG najgorzej sieje się rośliny o małych nasionach.

    OdpowiedzUsuń